sobota, 7 marca 2015

Rozdział II

Mój sen... Był on dość dziwny i prawdę mówiąc przestraszyłam się trochę. Nie wiem co mam robić. Nie wiem czy mam brać ten sen na poważnie. Tak dużo myśli w w tej chwili szaleje w mojej głowie. Już kiedyś miałam podobny sen. Wtedy też krwawiłam, a potem zostałam porwana. Chyba jednak powinnam zostawić Damona w spokoju. Boję się, że może coś mi się stać, a w najgorszym wypadku mu... Nie chcę go tracić, ale muszę. Wiedziałam, że kiedyś przez nasz związek będą problemy... Wstałam z łóżka i wyciągnęłam z szafki paczkę papierosów. Zawsze pomaga w najgorszych sytuacjach. Wyciągnęłam jednego i wyszłam na balkon. Usiadłam na huśtawce i zapaliłam. Na drzewie naprzeciwko mnie siedział kruk. Pojawiał się on co jakiś czas. Nazywałam go swoim stróżem. Wyrzuciłam niedopałek i stanęłam przy barierce.
-Cześć piękny kruku. Podlecisz tu do mnie?-spytałam ptaka. Ten jakby rozumiał moje słowa, znalazł się na barierce. Nieśmiało dotknęłam ptaka. Ma takie miękkie pióra.- Widzisz mały jaki jesteś piękny? Pewnie masz branie u ptaszyc.-złożyłam na jego głowie pocałunek.- Wiesz jest taki chłopak, a raczej wampir. Bardzo mocno go kocham. Jestem w nim strasznie mocno zakochana, jednak... Widzisz to?-odwróciłam głowę w bok i pokazałam krukowi, moją ranę na szyi. Poprawka dwie małe ranki. Kruk niespodziewanie zaskrzeczał i zaczął machać skrzydłami. Odsunęłam się od niego, a ten uspokoił się.-Miałam sen... Bardzo dziwny sen. Śniła mi się moja najlepsza przyjaciółka... Ona była wampirem i cały czas powtarzała, że mam zostawić Damona w spokoju, że on jest tylko jej. Ale Elena ma Stefana... Nic z tego nie rozumiem... Wiesz, kruku... Ty też jesteś jakiś dziwny. Co jakiś czas przylatujesz do mnie. Mam wrażenie, że mnie chronisz. Dziękuję Ci za to.- pocałowałam go znowu w głowę i weszłam do pokoju. Muszę zostawić Damona... Muszę jakoś to zrobić. Tylko jak ja się po tym wszystkim pozbieram?

                            ***

Ubrana w zwiewną czarną sukienkę, udałam się w stronę baru. Mam zamiar się upić, a co mi tam. Może wtedy będzie mi ho łatwiej zostawić. Otworzyłam drzwi i od razu razu podeszłam do lady. Usiadłam na krzesełku. Podszedł do mnie Matt.
-Co ci podać, Skyler? -spytał uprzejmie.
-Mam zamiar się upić, więc podaj mi coś ostrego.-uśmiechnęłam się do niego.
Po dwunastym kieliszku tego czegoś niedobrego, jednak mocnego, byłam już nieźle piana.
-Skyler, zaraz zamykamy. Zadzwonię po Damona.-zachichotałam i położyłam głowę na ladę. Świat mi wirował. Nagle jakieś łapy objęły mnie z tyłu. Odwróciłam się przestraszona i nagle zaczęłam się głośno śmiać. Damon. Chyba jest zły.
-Matt, ile ona tego wypiła?-warknął zły.
-Dwanaście kieliszków.
-Kurwa.-warknął pod nosem i uniósł mnie na rękach.
-Jestem panną młodą?-zachichotałam i zarzuciłam mu ręce na ramiona.
-A chciałabyś?- na jego ustach pojawił się lekki uśmiech.
-Z Tobą wszystko.-zachichotałam powtórnie.
-Och, Skyler. Jak mogłaś doprowadzić się do takiego stanu?-postawił mnie przed samochodem. Otworzył drzwi, a ja powoli usiadłam na siedzeniu. Odpalił samochód, a ja oparłam głowę, o szybę. Usnęłam.

                           ***

Znajomy zapach znajdował się w moich nozdrzach. Wtuliłam się bardziej w poduszkę Damona.
-Cześć, Maleńka. Napij się.-uniosłam głowę i spojrzałam na niego. Trzymał w ręce sok pomarańczowy i tabletki. Usiadłam po turecku i chwyciłan sok i tabletki od Damona.-Jak mogłaś doprowadzić się do takiego stanu, Mała?-pokręcił głową.-Muszę Ci coś powiedzieć...
-Nie. Najpierw ja.-przerwałam mu.-Damon, kocham Cię, ale... Nie możemy już być razem. Musisz o mnie zapomnieć.-powiedziałam spokojnie, za bardzo spokojnie jak na moje samopoczucie.- Damon to koniec. Nie chce już z Tobą być. Musisz to zrozumieć..
-Co?-warknął. Spojrzałam w jego oczy... Nie były takie złe, jak myślałam. Moje oczy automatycznie się zaszkliły.-Skyler nie możesz odejść. Nie możesz mnie zostawić.
-Mogę Damon. I właśnie to robię. Żegnaj.-odkładam szklankę i wstaje z łóżka. Ja naprawdę odchodzę. Po moich policzkach płyną łzy. Ubieram sukienkę  i odwracam się w stronę Damona.- Żegnaj Damon. Kocham Cię. - i wychodzę z jego pokoju.
Koniec... Koniec naszego związku.

piątek, 6 marca 2015

Rozdział I część II

Ostatni dzień szkoły. Tak bardzo się cieszę. W końcu wakacje. Ubrana w białą bokserke włożoną w czarną rozkloszowaną spódnice, udałam się na dol gdzie czekał na mnie Damon. Uśmiechnął się na mój widok. Podeszłam do niego i złożyłam na jego zimnych wargach pocałunek.
-Idziemy?-spytał. Kiwnęłam głową. Objął mnie w tali i wyszliśmy na dwór. Nagle podniósł mnie jak pannę młodą i w wampirzym tempie znaleźliśmy się przd szkołą. Puścił mnie.
-Damon! Miałeś tak nie robić!-warknęłam i uderzyłam jego tors. Zaśmiał się, a moje serce zmiękło na ten widok.-Chodź już.-postanowiłam nadal udawać obrażoną. Nie czekając na niego udałam się na teren szkoły, w ogóle nie wiem po co go ze sobą zabrałam. Przecież nie chodzi ze mną do szkoły. Ujrzałam Elenę i pobiegłam do niej.
-Ślicznie wyglądasz.-stwierdziłam. Na prawdę ślicznie wyglądała.
-Ty też ślicznie wyglądasz. Gdzie masz Damona?-spytała marszcząc brwi. Wzruszyłam ramionami. -Idziemy do Bonnie? Razem z Mattem powinni już być.-kiwnęłam głową i udaliśmy się do Bonnie.
                            ***
Wracałam do domu ze świadectwem w ręce. Wracałam sama, bo Damon nie przyszedł do mnie po naszej małej sprzeczce. Obraził się czy co? To nie jest w jego stylu... To nie w stylu Damona. Przyznam szczerze, że trochę się martwię o niego. Zaraz do niego zadzwonię.. Włożyłam klucz do zamka. Coś jest nie tak. Drzwi są otwarte. Po cichu weszłam do mieszkania. Ściągnęłam buty, świadectwo położyłam na szafce.
-Ciociu?-krzyknęłam. Nikt mi nie odpowiedział. Sprawdziłam kuchnie, salon i pokój cioci. Nic tam nie było. Weszłam na górę. Drzwi do mojego pokoju były uchylone. Podeszłam bliżej. Nagle ktoś złapał mnie od tyłu. Krzyknęłam, a ten  ktoś zawiązał mi opaskę na oczach. Zostałam popchnięta na ścianę. Krzyczałam cały czas lecz ten ktoś nic sobie z tego nie robił. Ściągnął moje majtki i brutalnie we mnie wszedł. Zaczął się poruszać bardzo szybko. Poczułam straszną ulgę, gdy zorientowałam się kto to. Damon.. Straszne podniecenie rozeszło się po moim ciele, gdy tak się we mnie poruszał. Nie trzeba było wiele. Obydwoje doszliśmy w tym samym momencie. Jego zimne dłonie ściągnęły z moich oczu opaskę. Odwróciłam się. Damon uśmiechał się promieniście.
-No i co się tak szczerzysz?-warknęłam. Zmrużył oczy.
-Bo mogę.
-Jesteś niemożliwy, ale mimo wszystko wciąż Cię kocham.-uśmiechnęłam się do niego i zarzuciłam mu ręce na ramiona.-Juz nigdy Cię nie oddam, wiesz o tym?-potarłam swoim nosem o jego.- Już zawsze będziesz musiał męczyć się z taką małą, wredną istotą jak ja, Kochanie.

                            ***
-Zostaw go w spokoju, Ty mała nic nie znacząca ludzka dziewczyno. Damon nie jest dla Ciebie, on zawsze będzie mój, rozumiesz? Zawsze. A Ty nie waż się więcej do niego wracać. Masz go zostawić.-odezwała się. Wpatrywałam się w nią z przerażeniem w oczach. Jej zęby wydłużyły się i zatopiła się w mojej szyji. Moje ciało ogarnął ogromny szok i ból. Elena jest wampirem? 
Mój krzyk zabrzmiał w pokoju. Dotknęłam szyji.Krwawiłam. Co to kurwa do jasnej cholery ma być?!

___________________
Naszła mnie wena, więc oto pierwszy rozdział części II.