poniedziałek, 23 grudnia 2013

Rozdział 9 ~ "Bóg seksu"

Ból. Głowa mi pęka. Boże. Moja. Głowa. Złapałam się za głowę. Usłyszałam śmiech. Otworzyłam oczy i podciągnęłam się do pozycji siedziącej. Moje oczy powędrowały na koniec pokoju, gdzie znajdował się czarny fotel. Siedział w nim Damon. Jego twarz wyglądała inaczej, tak wesoło. Mały uśmiech wstąpił mi na twarz, lecz po chwili zastąpiło go syknięcie. Nim zdążyłam mrugnąć Damon stał przy mnie z jakimiś tabletkami i wodą. Rzuciłam mu wdzięczne spojrzenie i pośpiesznie zarzyłam lek. Po pokoju rozległ się najpiękniejszy dźwięk jaki kiedykolwiek słyszałam. Śmiech Damona. Nie taki chamski, irytujący. Po prostu normalny czysty śmiech. Damon usiadł obok mnie opierając się o ściane.
-Jak się spało mała pijaczko?-rzucił i znów się zaśmiał. Zmrużyłam oczy i spojrzałam na niego. Próbowałam przypomnieć sobie ostatnią noc lecz na marne. Pamiętam tylko jak postanowiłam się upić.
-Nic nie pamiętam.-warknęłam.
-Nie pamiętasz jak latałaś po parku, goniąc smerfy i krasnoludki?-mówiąc, każde słowo przybliżał swoją twarz do mojej.-Nie pamiętasz jak powiedziałaś, że powinniśmy się pocałować?-powiedział z lekkim rozbawieniem, przez co na moją twarz wstąpił lekki rumieniec.-Nie pamiętasz tego jak zaproponowałaś mi sex?-moje oczy rozszerzyły się pod wpływem ostatniego słowa. Czy ja naprawdę coś takiego robiłam? Moją twarz pokrył głębszy odcień czerwieni. Chciałam coś powiedzieć, lecz Damon obrócił nas tak szybko, że dopiero po kilku chwilach zdałam sprawę z tego co się dzieje. Leżałam ''przykuta", bezbronna, a nade mną wisiał Damon. Jego ręce spoczywały na moich nadgarstkach przez co nie miałam możliwości ucieczki.
-Wiesz chętnie skuszę się na twoją propozycję teraz.-potarł swoim nosem mój policzek, na co niechętnie odwróciłam głowę w bok.
-Damon...n-nie- jęknęłam, gdy poczułam jego zimne pocałunki na mojej szyi. Próbowałam wydostać się z jego uścisku, lecz nie mogłam.
-Och, żadnej nie ma z Tobą zabawy księżniczko-mruknął i puścił moje nadgarstki, oraz usiadł znowu na fotelu. Fuknęłam cicho pod nosem i podniosłam się do pozycji siedzącej.
-Mogę wrócić do domu?-spytałam mając dość tego nachalnego seksownego dupka.
-Nie, musimy obgadać sprawę twojej śmierci. Wszyscy są już na dole, czekaliśmy tylko na ciebie.
-M-mojej ś-śmierci?-jęknęłam, na co on przytaknął szczerząc zęby.
Że co kurwa proszę. Nie no zajebiście. Idziemy omówić plan mojej śmierci.
Ja. Pierdole. Mojej. Śmierci. Kurwa.
-Kto jest na dole?
-Elena, Stefan, Bonnie, Matt, Caroline, Tyler.
-Tyler?-zmarszczyłam brwi.
-Wilkołak.-rzucił i powędrował do wyjścia- a no i przy okazji, zapomnieliśmy ci powiedzieć że Bonnie to czarownica.
Co? Wściekłość wzięła nade mną góre, stojąc dwa duże kroki przed Damonem zaczęłam kipieć ze złości.
-Wilkołak, czarownica?-krzyknęłam- to co może kurwa Caroline jest jakimś pieprzonym krasnoludkiem, a Elena smerfem?!-kontynułowałam-Damon mam dość tego pojebanego świata. Wampiry, wilkołaki, czarownice i co jeszcze. Ile mnieliśmie zamiar mnie okła...-nie było dane mi skończyć, gdyż Damon z nienacka wpił się w moje usta. To było niespodziewane. Zawiesiłam swoje ręce na jego szyi i wplątałam palce w jego włosy, za to jego ręce znajdowały się na mojej pupie. Jego język prosił o wejście lecz na to nie pozwoliłam. Zrezygnowany wycofał go lecz po chwili ścisnął moją pupę, z czego wydałam z siebie głośny jęk, a ten wykorzystując okazje wepchał swój język do mojej buzi. Chwycił mnie za biodra i pociągnął do góry, w efekcie czego oplotłam swoje nogi wookoło jego tali. Naparł mną na ściane, przez co moje plecy miały z nią bolesny kontakt. Jego ręce znalazły się pod moją koszulką. Nie protestowałam. Ścisnął swoimi wielkimi łapami moje piersi z czego znów wydaław z siebie jęk.
Nie wiem co by się stało gdyby Caroline nie weszła do pokoju. Pewnie zrobiliśmyby coś co tylko JA bym żałowała. Chociaż...
-Ja...ja nie chciałam...przepraszam.-odpowiedziała speszona. Damon puścił mnie na ziemie, kończąc tym samym pocałunek. Nie zwarzając na to że ledwie łapie oddech i wyglądam jak burak pobiegłam do Caroline, która była u szczytów schodów.
-Caroline!-krzyknęłam. Blondynka natychmiast odwróciła się w moją stronę. Podeszłam do niej.
-Ja...my...my nic nie robiliśmy...to nie miało tak wyglądać-rzuciłam speszona, na co na jej twarz wstąpił uśmiech.
-Nie martw się, nikomu nie powiem. To wcale nie jest takie dziwne, że mu uległa. Przecież jest chodzącym Bogiem seksu.- zachichotała- i wiesz nie jestem krasnoludkiem-rzuciła wesoło. Natychmiast moje zdanie względem jej zmieniło się. Uśmiechnęłam się do niej.
-Choć pójdziemy na dół bo jeszcze sobie coś pomyślą.-chwyciła mnie pod ramie i udałyśmy się do reszty.
Temat mojej śmierci czas zacząć.

____________________________

CZYTASZ=KOMENTUJ.

______________________

TO JAK WIDZICIE NAPISAŁAM MOJE WYPOCINY. Nie podoba mi się ten rozdział, ale dla Was wszystko.
Jest mi trochę smutno, że nikt praktycznie tego nie komentuje, a wyświetlenia z czegoś się biorą.
Więc jeżeli przeczytałaś ten rozdział to napisz komentarz. Chociaż jeden znaczek. Napisz nawet z anonima. 
______________________________

I ponownie wesołych kochani!  <3

Ważne.

WESOŁYCH ŚWIĄT KOCHANI! <3


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Przepraszam Was, ale rozdział pojawi się w okolicach Sylwestra, gdyż mam chwilowy brak weny.


wtorek, 17 grudnia 2013

Rozdział 8 cz.2 ~ "Smerfy,Schowek=Wódka+ Narkotyki."

Moje ciało odmówiło mi posłuszeństwa. Nic do mnie nie docierało. W głowie wciąż latały mi sło a Damona. Nie wierze. Ten sen musiał być jakąś prawdą. Boję się. Tak cholernie. Skuliłam się bardziej w samochodzie, w fotelu. To jest pewne. Ktoś chce mnie skrzywdzić. Nie tylko mnie. Damona, Bonnie, Elene, Stefana. Tak bardzo tego nie chcę.
Zauważyłam, że z dnia na dzień coraz bardziej zaczyna mi zależeć na Nim. To chore wiem. Przecież on jest nieżywy. Martwy, ale wciąż żyje. To są kurwa jakieś jaja. Pieprzone jaja.
To jest prawda.-szepnął głosik w mojej głowie. Wiem, że ma racje. Prawdę, której nie potrafie przyjąć do świadomości.
Poczułam zimną rękę na swojej. Podniosłam głowę i spojrzałam na Damona. Ruch ten sprawił, że zabrał swoją rękę. Wysiadłam z auta człapiąc za Damonem. Gdy tylko znależliśmy się w środku znalazłam się w objęciach Eleny i Bonnie. Wtuliłam się w nie. W końcu bardzo ich potrzebowałam.
-Wszystko się ułoży-szepnęła Elena.
-Przecież wiesz,że to nieprawda.-rzuciłam.
*~
-Nie uciekajcie smerfy-zachichotałam. Rzuciłam się na kolana. Wódkę wymieszaną z narkotykami odstawiłam ostrożnie na trawę.
Pochyliłam się próbując złapać małe niebieskie stworzonke. Spryciuchy schowały się w ziemi. Spojrzałam obok na ławkę. Siedziały na niej krasnoludki.
Zaklaskałam w dłonie, chwyciłam napój, poczym napiłam się go. W podskokach pobiegłam na ławkę.
-Cześć!-krzyknęłam. Te również zaczęły uciekać. -Ej! No nie uciekajcie!-tym razem rzuciłam wódkę i zaczęłam je gonić.
-Skyler?-usłyszałam ochrypły głos. Odrazu go rozpoznałam. Damon.
-Cześć! -zapiszczałam- pomożesz mi złapać te krasnoludki?-zaczęłam gonić za małymi stworzeniami wookoło drzewa.
-Skyler.-Damon położył swoje ręce na moich ramionach i spojrzał mi w oczy.-Jesteś naćpana.
-Co?-westchnęłam- nie jestem naćpana. No może trochę.
-Choć-chwycił mnie za rękę ciągnąc w strone czarnego auta. Zaparłam się nogami, przez co Damon się zatrzymał. - Sky...-westchnął. Podszedł do mnie i chwycił mnie w ramiona. Jak panne młodą.
-Jestem panną młodą. Łiii-pisnęłam, wplątując swoje palce w jego włosy. Damon pokręcił głową i zachichotał. -Powinniśmy się pocałować.-rzuciłam na co jego śmiech się pogłębił.
Doszliśmy do jego samochodu. Raczej to on doszedł. Otworzył drzwi i posadził mnie w fotelu. Bezpiecznie zapiełam pas, ignorując gadanie sprzążki. Spojrzałam na schowek, który patrzył się na mnie.
-Co się patrzysz?-syknęłam.
-Wiesz, że jestem wytworem twojej wyobrażni?-spytał.
Pokręciłam głową.
-Nie-e.-zaprzeczyłam.-gdybyś nie był żywy nie gadał byś ze mną-mruknęłam.
Odwróciłam głowę w strone Damona. Patrzył z rozbawieniem na zaistniałą sytuacje.
-I co ci ciekawego powiedział?-zachichotał.
-Nic.-burknęłam.
Drogę przebyliśmy w ciszy. Nie odzywałam się tylko, dlatego iż byłam zajęta mierzeniem się wzrokami ze schowkiem.
Wyszłam z samochodu i od razu zostałam podniesiona do góry.
-Widze, że spodobało ci się noszenie mnie-zachichotałam.
Nim spostrzegłam znależliśmy się  w łazience. Damon włączył prysznic.
-Jeśli chcesz uprawiać ze mną sex wystarczy poprosić.
-Z miłą chęcią, lecz nie komunikujesz teraz poprawnie.-zaśmiał się i wepchnął mnie pod zimny strumień.

wtorek, 10 grudnia 2013

Rozdział 8 cz. 1 ~ "Niebezpieczeństwo"

Idę przez ulicę. Jest ciemno,zimo i pada. Czuję obecność napastnika za sobą. Przyśpieszam kroku. Odwracam głowę, chcąc sprawdzić jego reakcje. Również przyśpiesza, lecz skręca w jakiś zaułek. Wypuszczam powietrze ze swoich płuc. Odwracam powoli głowę do przodu i staje. Napastnik stoi przede mną. Przybliża się do mnie. Cofam się. Uśmiech wstępuje na jego twarz. Zadrzałam na ten widok. Podszedł do mnie. Zobaczyłam jego twarz. Brązowe oczy przeszywały moją twarz. Odsunęłam się do tyłu. Moje plecy zderzyły się z zimną posadzką. Napastnik zaśmiał się. Przybliżył swoją twarz do mojej.
-Wiesz Skyler muszę ci coś powiedzieć. Niedługo może stać ci się coś niebezpiecznego. Ci oraz osobą, na których ci zależy...np. Damonowi-łzy zebrały się w moich oczach, lecy on to kompletni zignorował.-Wiem, że ci na nim zależy, lecz nie tylko ja to wiem. Ashley, również. I wiesz co, malutka?-otarł łze spływającą po moim policzku.-Nie jesteś tak bezpieczna jak ci się to wydaje. Jest wiele osób czychających na ciebie. Czekają na dobry moment, aby móc ci zrobić krzywdę.Więc lepiej bądż bardziej czujna. -pocałował moją szczęke.-Nikomu masz nie mówić o tej rozmowie. Rozumiesz?
Przytaknęłam. Napastnik bez wachania wbił się  w moją szyję. Krzyknęłam.

Krzyknęłam lecz czyjaś dłoń zamknęła mi usta. Otworzyłam oczy zaszokowana. Spojrzałam na osobe siedzącą na moim łóżku.
-Damon-pisnęłam i oderwałam jego rękę.-Co ty tu robisz?-spytałam siadając.
-Ty...-jęknął. Spojrzałam na niego. W jego oczach nie było, ani odrobiny jego niebieskich tęczówek. Całe były czarne. Zakrył swoje usta dłonią i znalazł się na końcu pokoju.
-Ty krwawisz.-szepnął. Dotknęłam swojej szyji. Podniosłam palce do góry i ujrzałam czerwoną ciecz na swoich palcach. Wystraszona zakryłam cieknącą ranę chusteczką. Damon dalej stał w koncie pokoju zakrywając usta ręką. Zamknęłam oczy mając na celu odgonienie łez.
Pewna swojej wygranej otworzyłam oczy. Pisnęłam, gdy ujrzałam Damona siedzącego na moim łóżku. Jego oczy były już praktycznie normalne.
-Co ci się stało?-ściągnął brwi.
-Nie wiem.-wydukałam.
-Co ci się śniło?-westchnęłam. Nie mogłam mu powiedzieć. Nie mogłam.
-Nie mogę.-szepnęłam.
-Co nie możesz?!-warknął.-Skyler to tylko sen mów.-wstał.
Chcąc mu się postawić, również wstałam. Niestety górował nade mną wzrostem.
-Nie.
-Skyler, powiedz.
-Nie.
-Skyler...
-Nie.
-Kurwa, Skyler mów.
Westchnęłam.
-Nie.
-Skyler!
-Nie. Damon. Nie.
-Powiedz mi bo inaczej tego pożałujesz.
-Trudno.
Stanął bliżej mnie i położył swoje ręce na moje ramiona. Pchnął mnie na łóżko, na co moje oczy same się powiększyły. Oparł swoje ręce po bokach mojej głowy i pochylił się nade mną. Jego oddech szczypał mój policzek. Zrobił coś czego się nie spodziewałam. Potarł swoim nosem o mój. Dalsze wydarzenia również były zaskokiem. Pocałował delikatnie moje wargi. Chciałam oddać pocałunek, lecz oderwał się od moich ust odbierając swój telefon.
-U Skyler-warknął.-Dobrze zaraz będziemy. -i rozłączył się.
Pochylił się nad moim uchem.
-Ubieraj się księżniczko. Jedziemy do pensjonatu.
-Po co?-wyszeptałam.
-Bo musimy.
-Damon, ale po co?
-Nie powiem ci.-warknął.
-Proszę...-spojrzałam w jego oczy. Nadal nade mną leżał.
Pokręcił głową. Podniosłam swoją głowę do góry, poczym nieśmiało dotknęłam swoim policzkiem jego.
-Powiedz.
Westchnął.
-Ktoś chce cię zabić.

______________
Brak czasu. Przepraszam.

CZYTASZ-KOMENTUJ.

sobota, 7 grudnia 2013

WAŻNE.

Cześć. Mam chwilowy brak weny, więc nie wiem kiedy dodam nowy rozdział.

NO I ZAPRASZAM NA NOWEGO BLOGA:
                 KLIK

poniedziałek, 25 listopada 2013

Rozdział 7 ~ "Bal."

Smutek i ból. Najgorsze uczucia kojące się w tej chwili we mnie. Dzisiejszego wieczora odbywa się bal jesienny. Nie pójdę na niego. Po pierwsze: Nikt mnie nie zaprosił.
Po drugie: Nie chce na niego iść.
Po trzecie: Nawet moi przyjaciele nie zaproponowali mi abym z nimi poszła.
Podkuliłam nogi pod brodę, poczym szczelniej przykryłam się kocem. Upiłam łyk mojej herbaty. Dopiero godzina 16, a na dworze jest przeklencie zimno i ciemno. Z tego co wiem bal zaczyna się za 2 godziny.
Spojrzałam na drzewo gdzie siedział czarny kruk. Kruk ten od kilku dni pojawia się przed moim domem na tym drzewie. Mam dziwną schize, że to Damon. Przecież, to bezsensowne.
Na myśl o Damonie moje serce przyśpieszyło, a do oczu napłynęły łzy. Nie widziałam go od naszego pocałunku. Nawet nie wiem czy można tak to nazwać. Przecież on tylko musnął moje wargi, przecież to nic nie znaczyło.
Chciałabym, aby to nic nie znaczyło, ale...
Nie,to kurwa musiało znaczyć dużo. Nienawidze siebie. Nienawidze go. Nienawidze wszystkich.
Spojrzałam jeszcze raz na kruka. Patrzył się na mnie swoimi niebieskimi oczami, wyrażającymi... Nic.
Po moim policzku spłynęła łza. Wciąż patrząc na kruka, otarłam ją.
-Zależy mi na tobie, Damon.-szepnęłam i wróciłam do pokoju. No cóż. Zaczyna się zajebisty wieczór.
*~
Godzina 00.20

Przebrana w wygodne ciuchy, szarą długą koszulkę z logo AC/DC, czarne leginsy i puchate czarne skarpetki. Na mojej twarzy widniał lekki makijaż, składający się z kresek na powiekach, tłuszu oraz białego cienia. Swoje falowane włosy zaplotłam w warkocza na bok.
Ciocia 3 razy w ciągu tego wieczoru przychodziła do mnie. Kocham ją, ale jest zbyt opiekuńcza. Odstawiłam książkę, na której w ogóle się nie skupiłam, na półkę, z której chwyciłam 4 już dzisiaj herbatę.
Ktoś zapukał w szybę. Bałam się odwrócić w tamtą stronę. Jeżeli to Damon to nie wiem jak stanę z nim twarzą w twarz. Wpatrywałam się tempo w ściane, póki nie usłyszałam TEGO głosu.
-Skyler...-szepnął. Moje serce zwiększyło swoje tempo o 4 razy szybsze. Z kubkiem w rękach, nadal wpatrywałam się w ściane.
-Wejdź-szepnęłam. Wiem, że popełniłam ogromny błąd zapraszając go do swojego domu. Drzwi balkonowe otworzyły się, o czym swiadczył lekki podmuch wiatru, który wdarł się do środka. Odstawiłam kubek na szafkę i zamknęłam oczy. Materac obok mnie ugiął się, co świadczyło o tym, że Damon siedzi obok mnie.
-Po co przyszedłeś?-szepnęłam.
-Nie przyszłaś na bal, więc przyszedłem do ciebie.
Zmarszczyłam brwi.
-Nie rozumiem-otworzyłam oczy. Damon chwycił mnie za rękę, przez co przyjemny dreszcz przeszedł moje ciało. Włączył jakąś powolną piosenkę w swoim telefonie,postawił go na biórko i pociągnął mnie na środek mojego pokoju. Położył moje ręce na swojej szyji, a jego ręce powędrowały na moją talie. Zaczeliśmy się kołysać, w rytm muzyki. Musiało to wylądać komicznie. On w garniturze, ja w lużnych ciuchach.
Oparłam swoją głowe o jego klatke piersiową.
-Przepraszam-szepnął.
-Damon, nie masz za co. To co powiedziałeś to sama prawda, więc nie musisz.-jego ręce mocniej ścisnęły się na mojej tali, co spowodowało kolejne dreszcze.
-Skyler-zatrzymał się. Puścił moją talie, i położył swoje ręce na moje policzki, każąc tym gestem spojrzeć sobie w oczy.- powiedziałem to pod wpływem emocji. Nie powinnaś się tym przejmować. Myślałem, że jestes twarda, lecz się myliłem. Jesteś jak porcelanowa lalka, trzeba się z tobą delikatnie obnosić, bo inaczej można ciebie skrzywdzić. Chwile patrzyliśmy sobie w oczy.
Odwróciłam wzrok od jego osoby. Usiadłam na łóżko.
-Skąd wiesz o wampirach?-spytał opierając się o szafkę.
Wiedziałam, że kiedyś to pytanie znowu padnie z ust moich znajomych. Musiałam się otworzyć.
-Dokładnie 2 lata temu, widziałam jak ty pożywiasz się swoją ofiarą. To żle wpłynęło na moje życie. Tej samej nocy, przyśnił mi się sen. Miałam sny...nazwijmy je ostrzegawczymi. Śniło mi się jak bronić przed wampirami i dużo więcej. Zaciekawiona tym tematem zaczęłam szperać w internecie. Znalazłam dużo prawdy, oraz dużo mitów. Przydało mi się to bo jak widać poznałam dwa wampiry.-spóściłam swój wzrok na podłogę, bawiąc się nerwowo palcami. Między nami była cisza, która wyjątkowo mi przeszkadzała.
-Nie musisz wracać na bal?-rzuciłam od niechcenia.
-Muszę, ale nie chcę. - spojrzałam na niego zdezorientowana. Uśmiechnął się i rzucił na moje łóżko.
Prychnęłam.
-Chcesz to sobie leż, rozumiem, że mam bardzo wygodne łóżko. Jakby co idę pod prysznic.
Nie czekając na odpowiedz, wyszłam z pokoju, udając się do łazienki. Zmyłam makijaż, rozebrałam się i weszłam pod prysznic.
Po 15 minutach ze strachem w oczach rozglądałam się po łazience, szukając czegokolwiek do założenia. Nie zabrałam piżamy. Ubrałam czarną bieliznę, opatuliłam się szczelnie ręcznikiem i wyszłam z łazienki. Mam nadzieje, że Damona już nie będzie. Otworzyłam drzwi i ujrzałam pusty pokuj. Zwinnym ruchem ściągnęłam z siebie ręcznik, podchodząc do szafy.  W pewnej chwili poczułam chłodne ręce łapiące moją pupę. Pisnęłam.
-Damon-wydukałam, czując jak się rumienie.-myślałam, że ciebie nie ma.
Nie odpowiedział. Odwruciłam się w jego strone. Pożerał mnie wzrokiem.  Spuściłam głowę, lecz nie na długo. Damon uniósł palcem, mój podbrudek. Spojrzałam w jego oczy. Chciałam coś powiedzieć, lecz zatkał mi usta pocałunkiem. Zdziwiona nie oddawałam jego pocałunków. Oderwał się ode mnie, ze zmarszczonymi brwiami. I wtedy coś zrozumiałam.
Wpiłam się w jego usta, wplątując swoje ręce, w jego gęste czarne włosy. Odwzajemniał moje pocałunki. Przyparł mnie do ściany, nadal całując. Jego ręce błąkały się po moich plecach. Zjechał ustami na moją szyję. Całował ją, w pewnym momencie zatrzymał się, a ja poczułam jak jego zęby się wydłużają.
-Tak-szepnęłam i już po chwili poczułam lekki ból. Nie był on mocny jak za ostatnimi razami. Był on jak uszczypnięcie.
Damon oderwał się od mojej szyi. Moje oczy rozszeżyły się, orientując co się stało.
Oddałam krew Damonowi. Dobrowolnie.
-Wyjdż-szepnęłam. Chwile przyglądał mi się, lecz po chwili zniknął.

______________
Czytasz-komentuj.

sobota, 23 listopada 2013

Rozdział 6 ~ "Bolesne gesty, słowa."

Stałam na niewielkiej scenie, chwiejąc się z jednej nogi na drugą. Żle zrobiłam zgłaszając się do tego konkursu. Spojrzałam na Bonnie. Uśmiechnęła się pocieszająco. Zasiadłam do czarnego fortepianu stojącego w rogu. Rzuciłam okiem na Damona, który przyglądał mi się uważnie.
Moje palce zaczęły płynnie uderzać w klawisze. Zamknęłam oczy, zaczynając śpiewać.

Skies are crying
I am watching
Catching teardrops in my hands
Only silence as it's ending,
Like we never had a chance
Do you have to, make me feel like
There's nothing left of me?

You can take everything I have
You can break everything I am
Like I'm made of glass
Like I'm made of paper
Go on and try to tear me down
I will be rising from the ground
Like a skyscraper!
Like a skyscraper!

As the smoke clears
I awaken, and untangle you from me
Would it make you feel better
To watch me while I bleed?
All my windows, still are broken
But I'm standing on my feet

You can take everything I have
You can break everything I am
Like I'm made of glass
Like I'm made of paper
Go on and try to tear me down
I will be rising from the ground
Like a skyscraper!
Like a skyscraper!

Go run, run, run
I'm gonna stay right here
Watch you disappear, yeah
Go run, run, run
Yeah it's a long way down
But I'm closer to the clouds up here

You can take everything I have
You can break everything I am
Like I'm made of glass
Like I'm made of paper, Oh
Go on and try to tear me down
I will be rising from the ground

Like a skyscraper!
Like a skyscraper!

Like a skyscraper!
Like a skyscraper!
Like a skyscraper!
 
 
Moje palce uderzyły w ostatni celny klawisz. Usłyszałam piski oraz gorące brawa celowane w moją stronę. Ukłoniłam się widowni, schodząc ze sceny. Podeszłam do swojego stolika.
-To było...- zaczęła Elena.
-Świetne- dokończył głos, który przyprawiał mnie o dreszcze. Policzki zaczęły piec mnie niemiłosiernie. Spuściłam głowę.
-Dziękuję-wydukałam.
*~
Tydzień minął mi zaskakująco szybko. Oczywiście, nie odbył by się on bez kilku chamskich sprzeczek z Damonem. Był piątkowy wieczór. Ciotka wyszła do koleżanki, więc byłam sama w domu. Nagle coś zastukało w szybę. Pisnęłam przerażona, odkładając książkę na miejsce. Na balkonie stał Damon. Wstałam z łóżka podchodząc do drzwi.
-Naprawdę nie masz co robić, tylko straszyć mnie wieczorem?-syknęłam. Damon uśmiechnął się łobuzersko, przechylając głowę na bok.
-Śpisz w makijażu?-zmarszczył brwi.
-Nie, po prostu nie wykąpałam się jeszcze. A tak po za tym, czego chcesz?
-Przyszłem w odwiedziny-wyszczerzył zęby.
-O...-spojrzałam na zegarek- 23?
-Idealna pora na odwiedziny.-usiadł na mojej balkonowej huśtawce. Z lekkim strachem chwyciłam koc leżący na łóżku i opatulona nim usiadłam obok niego.
-Zimno ci?-Damon zmarszczył brwi.
-Gdybyś nie zauważył jestem tylko zwykłym człowiekiem-syknęłam.
-Nie zachowujesz się jak człowiek.
-Co masz na myśli?-spojrzałam w jego oczy.
-Jesteś taka tajemnicza. Niby jesteś normalna, jednak tak się nie zachowujesz. Wiesz o wampirach. Jeden, który zaatakował cię 2 razy siedzi obok ciebie, a ty pomimo tego nie boisz się.
-Tak masz racje nie boje się ciebie- kłamie. Kłamie jak z nut. Boje się go cholernie jak diabli. Damon zaczął przybliżać się do mojej szyi. Moje oczy zaczęły się powiększać.
-Powinnaś się mnie bać.- wyszeptał przy mojej szyi, a jego oddech szczypał strasznie. Zamknęłam oczy czekając na ból. Nie doczekałam się go. Zamiast tego Damon pocałował mnie w szyje.
Otworzyłam oczy. Nie było go już. Dotknęłam mokrego miejsca. Jego pocałunek piekł, jakby wypalił mi go w skórze.
*~
-I tak po prostu odszedł?-szepnęła Bonnie. Zwierzyłam się jej. Musiałam to zrobić, gdyż wydarzenie ubiegłej nocy wciąż siedziało mi w głowie. Nie potrafiłam tego ciągle w sobie trzymać.
-Tak, tylko proszę nie mów nic Elenie.-przytaknęła. Zadzwonił dzwonek, więc udałyśmy się na historię. Rick nie pojawił się na niej. Zamiast niego mieliśmy zastępstwo z kolesiem od Geografi. Znudzona lekcją opuściłam sale, równo z dzwonkiem. Moim pechem było wpadnięcie, na kogoś.
-Przepraszam.-wyszeptałam, i w tej chwili usłyszałam jego śmiech.
-Ugh-warknęłam- czy ty musisz wchodzić mi w drogę?
-Bez tego twoje życie było by nudne, księżniczko.-odparł, wzruszając ramionami, a na jego twarzy pojawił się uśmiech.
-Jesteś dupkiem.-zmrużył oczy.
-Seksownym dupkiem.
-Chyba w twoich snach.
-W moich snach pojawiają się fantazje erotyczne, z twoją osobą.
Skrzywiłam się.
-Idiota-syknęłam.
-Seksowny idiota.-wywróciłam oczami zakładając ręce na piersi.
-Czego chcesz w MOJEJ szkole?- podkreśliłam słowo mojej.
-Przyszedłem do dyrektora, bo jak już zapewne wiesz, będę waszym opiekunem na balu.- wyszczerzył zęby.
-Wiesz mało mnie to obchodzi. I tak się na niego nie wybieram.-rzuciłam.
-Och, czyżby nikt nie zaprosił naszej drobniutkiej, grubiutkiej, brzydkiej Skyler?- w moich oczach zebrały się łzy. Jego słowa zabolały, chociaż ma racje.
-Jesteś największym chujem, jakiego kiedykolwiek poznałam.-syknęłam. Spojrzałam mu ostatni raz w oczy, poczym wyszłam ze szkoły. Wiem, że Damon ma racje. Jestem ochydna, gruba. Jestem kompletnym zerem. Skierowałam się w strone parku.
Mam dość to wszystko mnie przerasta. Chciałabym być normalną nastolatką. Nigdy taka nie będę. Mój świat, jest zjebany. Popierdolone wampiry i chuj jeden wie co jeszcze. To jest takie popierdolone, kto by pomyślał, że takie rzeczy istnieją?
Usiadłam na oddalonej ławce, przyglądając się ludzią. Wszędzie są te jebane zakochane pary. Jedni się całują, drudzy obściskują, a trzeci łapią za ręce. To jest takie dołujące. Czuje się taka samotna. Może to głupie, ale nigdy się nie całowałam. Tak, wiem bardzo śmieszne. W końcu mam 17 lat, a nigdy się nie całowałam. Inne nastolatki mają już w tym wieku dzieci.
Świat jest niesprawiedliwy, życie jest chujowe, a ja jestem pojebana.
Nigdy nikogo sobie nie znajdziesz- szepnął głos w mojej głowie. Załamałam się jeszcze bardziej. Podkuliłam nogi pod brodę i schowałam w nie głowe. Zaszlochałam. Zamknęłam oczy chcąc powstrzymać łzy. Przed oczami stanął mi obraz Damona. Moje serce przyśpieszyło.
Zaczynam się bać, że mi na nim zaczyna zależeć. Nie chce tego. Nie. On jest pieprzonym dupkiem.
Poczułam czyjś dotyk. Podniosłam twarz ku tej osobie i ujrzalam Damona.
-Czego?-warknęłam, i wstałam. Pewnie wyglądałam jak potwór. Nie malowałam się wodoodpornymi kosmetykami. Dobrze, że miałam tylko kreski i pomalowanie rzęsy.
-Ja...-rzekł. Wygląda na zakłopotanego.- przepraszam.
-Och, to ty znasz takie słowa? Nie wiedziałam. A tak po za tym chuj mnie interesują twoje przeprosiny-warknęłam. Damon widocznie się zdenerwował. Podszedł do mnie, kładąc na moich policzkach swoje ogromne ręce. Moje serce zaczęło bić szybciej.
-Nie pozwalaj sobie za dużo, księżniczko-warknął. Uniosłam głowę do góry. Spojrzałam w jego oczy. Damon złożył pocaunek na moich ustach poczym zniknął, zostawiając mnie w ogromnym szoku.

_____________

Czytasz-skomentuj.

wtorek, 19 listopada 2013

Rozdział 5 ~ "Tylko nie to."

Skyler otworzyła oczy zastanawiając się gdzie jest, kiedy przypomniała sobie co zrobił jej Damon. Bała się go, w szczególności, że akurat w tym momencie znalazł się w tym pokoju. Skyler chcąc obronić się przed kolejnym atakiem, skuliła się, pod kołdrą. Usłyszała śmiech chłopaka. Dziewczyna poczuła łzy w oczach, dotykając dwuch małych ranek na jej szyji. Starała się być twarda, chciała stanąć oko w oko z bestią, lecz była na to za słaba. Jej myśli huczały, jej ciało drzało, jej oczy płakały. Damon podszedł do niej, kucając przy łóżku. Niepewnie wyciągnął rękę w jej kierunku. Starł z policzka jedną łze, smakując ją. Smakowała inaczej. Inaczej niż łzy Eleny. Skyler jest dziewicą-pomyślał. Spojrzał na nią pustym wzrokiem, tak samo patrzyła ona na niego. Nie wiadomo ile tak siedzieli, może kilka minut, może godzin. W takiej niezręcznej sytuacji znalazła ich Elena. Kaszlnęła, skupiając tym samym wzrok Skyler i Damona na sobie.
-Skyler, choć-rozkazała, surowo patrząc na Damona.
*~
-Czyli nie żywisz się na ludziach?-powtórzyła Skyler siedząc na kanapie. Nie była przekonana co do tego. W końcu jego brat pożywił się nią aż 2 razy.
-Tak.-przytaknął. Skyler nic nie odpowiedziała. Podkuliła tylko nogr pod brodę, myśląc o tym wszystkim.
To wszystko wydawało jej się śmieszne. Wiedziała, że wampiry istnieją, lecz nigdy nie sądziła, że spodka ich po za snami. Jej rozmyślania przerwało krótkie pytanie.
-Skąd wiedziałaś o wampirach?
Pytanie, którego najbardziej się obawiała. Nie odpowiedziała. Patrzyła się tempo na ściane. Bo niby co miała powiedzieć? Nie chciała się jeszcze przed nimi otwierać. Nie potrafiła. Zamknęła oczy, kręcąc głową. Drobne ciałko wtuliło się w nią. Spojrzała na Bonnie. Uśmiechnęła się. Posłała jej wymuszony uśmiech.
-Możecie mnie odwieść?-szepnęła.
-Ja to zrobie. - oznajmił... Damon?
Skyler spojrzała wystraszonymi oczami na Stefano, który zniknął za rogiem z bratem. Bała się jechać z nim sam na sam, do tego na dworze jest ciemno. Wstała z kanapy żegnając się z Bonnie i Eleną. Powędrowała w strone drzwi mając zamiar czekać na wampira przy nich. Damon zjawił się obok Skyler. Coś go do niej ciągnęło. Krew. Jej krew jest cudowna. Ale nie tylko to. Ta dziewczyna sama w sobie jest tajemnicza i skryta. Chciał ją poznać. Czuł, źe bała się jego. I dobrze. Powninna.
Jechali w ciszy, którą przerywały ich równe oddechy.
-Ile masz lat?-spytał Damon. Skyler czując strach odpowiedziała.
-Za 2 miesiące kończe 18-szepnęła, praktycznie niesłyszalnie.
I tyle. Więcej ze sobą nie rozmawiali. Damon zatrzymał pojazd pod domem Skyler, która chciała wysiąść, lecz Damon chwycila jej ramie.
-Nie podziękujesz?-rzekł oschle.
-Dziękuję-syknęła Skyler, wychodząc z ciemnego pojazdu.
*~
Skyler niechętnie przeciągnęła się na łóżku. Spojrzała na wyświetlacz. 8:10. Super, już jest spóźniona. Udała się do łazienki, gdzie wykonała poranne czynności. Nieprzespana noc dawała jej się we znaki. Nałożyła ogromną warstwę podkładu, oraz jak nigdy ogromnie dużo kredki oraz czarnego cienia. Ubrała się w pośpiechu. Chwyciła torbę z książkami i wybiegła z domu. Do szkoły zdążyła na drugą lekcję. W-f.
-Czy panna Grey nie przesadza z makijażem?-spytał nauczyciel.
-Nie-warknęła.
-Coś mi się wydaje, że tak. Do dyrektora młoda panno.
Zabrała swoje rzeczy, wychodząc z lekcji. Nie poszła do dyrektora. Udała się po prostu do wyjście ze szkoły.
Mijała kolejne starsze babcie, uwarzające, że Skyler to satanistka. Skyler zaśmiała się z ich głupoty. W pewnym momencie, jej uwagę przykuł plakat. Podeszła do niego.

"Konkurs na najlepszy głos. Zapraszamy wszystkie młode oraz zdolne osoby. "

Pod spodem była jeszcze data i miejsce. Dzisiaj o 20. Zgłoszę się- pomyślała Skyler.

__________________

Czytasz ~ komentuj.

sobota, 16 listopada 2013

Rozdział 4 ~ Prawda.

Uciekłam, co z moją kondycją i butami nie było łatwe. Gdy dotarłam do domu, rzuciłam się na łóżko. Nie mogłam uwierzyć w to cn się właśnie dowiedziałam. Stefano i Damon są wampirami.
*~
-Coś ty zrobił Damon!-syknął Stefano przez zaciśnięte zęby. Elena trzymała go za rękę, a Bonnie wbijała paznokcie w ramie Stefano panikując.
-Przecież wymazałem jej pamięć.-Damon wzruszył ramionami, w ogóle nie przejmując się zaistniałą sytuacją.
-Musiała mieć werbenę-szepnęła cicho Bonnie.
-Ktoś ją jej musiał dać.-Stefano rozejrzał się po wszystkich znajomych. Nikt się nie odzywał.
-Musiała wiedzieć o was-szepnęła Bonnie.
-Co teraz?
-Musimy jej wszystko wytłumaczyć.-oznajmiła Elena.
*~
Siedziałam  na łóżku oglądając jakis beznadziejny film. Nie mogłam się w ogóle na niczym skuić. Rozległ się dzwonek do drzwi. Ubierając wielkie puchowe kapcie misie pobiegłam do drzwi.
Otworzyłam. W drzwiach stała Elena.
-Czego?- warknęłam.
-Musimy porozmawiać.
-Nie.-oznajmiłam
-Dlaczego?
-Eleno! Jeszcze się pytasz? Wies w ogóle to ja nie rozumiem jak ty możesz być z wampirem! To ochydne!-skrzywiłam się.
-Daj mi to wy...-nie dane jej było dokończyć gdyż z lasu wyjawiła się postać Damona. Odruchowo cofnęłam się w tył. Damon zaśmiał się ironicznie.
-I tak tu nie wejdziesz-syknęłam.
-Jesteś tego pewna?-zmrużył oczy-może twoja ciotka mnie już zaprosiła?-właśnie. O tym nie pomyślałam.
-Nie...-pokręciłam głową. Damon zbliżył się do progu. Przyparłam się do ściany. Uśmiech na jego twarzy powiększył się.
-Taka głupiutka.-oznajmił-zróbmy kompromis- prychnęłam, ja z nim na kompromis? Choć może...
-Mów-oznajmiłam.
Damon oparł się o famugę drzwi. Wyglądał tak sexsownie.
-Dam ci spokój, jak pójdziesz z Eleną.
-O...okej-zgodziłam się. Nałożyłam trampki, poczym niepewnie wyszłam z domu. Zostałam przyparta, przez Damona do ściany.
-Wiesz, kwiatuszku-zamruczał mi do ucha. Zadrzałam.-Mogę wziąść sobie twoją krew kiedy tylko będę miał na to ochotę. A teraz mam na nią wielką ochotę.- do moich oczu napłynęły łzy.
Damon wgryzł się w moją szyję. Znowu.
-Damon!-pisnęła Elena. Chciałam się wyrwać, lecz na marne. Zemdlałam w rękach potwora. Znowu.

_____________

Czytasz ~ skomentuj.



Damon & Skyler

wtorek, 12 listopada 2013

Rozdział 3 ~ "Bestia"

Po udanej próbie, włożenia małego kolczyka do nosa, rozczesałam swoje sięgające do połowy pleców włosy. Maznęłam twarz jasnym podkładem. Na powieki naniosłam srebny cień do powiek, a na usta jasną szminkę. Wytłuszowałam swoje rzęsy pogrubiającym tłuszem. Narzuciłam czarną skórzaną kurtkę i byłam gotowa do wyjścia. W tym samym momencie rozległ się dzwonek do drzwi. Zbiegłam po schodach, wydając przy tym niezły odgłos.
-Wychodzę!-krzyknęłam, mając na celu powiadomienie ciotki.
Otworzyłam drzwi, w których stała Elena. Przytuliłam ją.
-Cześć-uśmiechnęła się.
-Hej- również się uśmiechnęłam.
Wsiadłyśmy do jej samochodu, w którym siedziała już Bonnie, z którą także się przywitałm.
Zaprzyjżniłam się z nimi. Tak wiem, że to dziwne, bo znamy się niecały tydzień ale połączyła nas tajemnicza więż.
Elena zatrzymała swoje auto przed jedynym barem w tym miasteczku. Wysiadłyśmy, śmiejąc się z Caroline, która już zaczyna przygotowania do balu jesiennego.
Weszłyśmy do baru, w którym panowała miła atmoswera. Dosiadłyśmy się do Stefano.
Wieczór głównie minął nam na śmiechach i wygłupach. Czułam się dobrze w ich towarzystwie. Taka akceptowana.
W pewnej chwili musiałam wyjść do łazienki. Zostawiłam parę oraz Bonnie i udałam się do niej. W łazience wisiało wielkie lustro, do którego podeszłam. Poprawiłam włosy, przeczesując je palcami.
Gdy załatwiłam to co miałam do załawienia, wróciłam spowrotem do stolika.
Około godziny 23, pożegnałam się z dziewczynami, oraz Stefano.
Wracałam ciemną uliczką, czując jak ktoś za mną idzie. Przyśpieszyłam, na marne. Zostałam przygnieciona przez ciało napastnika do zimnego muru. Spojrzałam w jego oczy. Te same. Te jasnoniebieskie. Boże... To ten wampir. Wampir... Moje serce zaczęło bić szybciej niż powinno.
-Witaj, kochanie-szepnął do mojego ucha. Zadrzałam.
-Czego chcesz?- wyszeptałam.
-Będziesz moją kolejną ofiarą, kwiatuszku.- rzucił, przybliżając swoją twarz do mojej szyi.
Umrę.
Potworna bestia wbiła w moją szyję kły. Krzyknęłam. Ogromny bół przeszedł moje ciało, z każdym łykiem krwi. Moje ciało odmówiło mi posłuszeństwa. Zemdlałam w rękach besti.
*
Blade światlo okropnie raziło moje oczy, za każdym razem gdy je otworzyłam. Podjęłam ostatnią próbę. Światło nie było już tak rażące. Znajdowałam się w szpitalu.
ON mnie zaatakował.
Dotknęłam swojej szyi. Znajdował się na niej opatrunek. Czyli to prawda. Nie wymazał mi pamięci. Nie mógł. Posiadałam werbenę. Teraz mogę to wszystkim opowiedzieć, ale kto mi uwierzy? Właśnie. Nikt. Znowu będę to trzymała w sobie.
Drzwi otworzyły się. Do sali weszła Elena.
-Jak się czujesz?-szepnęła, a jej wzrok powędrował na moją szyję.
-Nijak-rzuciłam.-Co mi się stało?
-Zaatakował cię ogrony pies.
Prychnęłam. Naprawdę, kto uwierzy w takie bajeczki. Napewno nie ja. Ja znam tą jebaną, okrutną prawdę. Zostałam zaatakowana. Zaatakowana przez wampira.
*
-Napewno dobrze się czujesz?-głos ciotki Carmen wyrażał troskę.
-Tak, ciociu napewno.- wymusiłam słaby uśmiech, chwytając swoją torbę.-Pa-pocałowałam ją w policzek, wychodząc do szkoły.
Oczywiście znów będę tematem rozmów. O ataku grożnego psa na moją osobę huczały gazety. Ciotka, pozwoliła zostać mi w domu tydzień, lecz ten tydzień minął za szybko. Nie chciałam wybierać się do szkoły. Po prostu się bałam.
W szkole wszystkie wzroki kierowane były w moją stronę. Ścisnęłam mocniej ramie Eleny. Proszę bardzo Skyler Grey pokazuje swój strach.
-Po lekcjach pojedziemy do Stefano. Tam odpoczniesz, zrelaksujesz się. Dobrze?-zaproponowała Elena. Kiwnęłam głową.
Lekcje były koszmarem. Każdy nauczyciel wypytywał się o to jak się czuję. Traktowali mnie jak jakąś upośledzoną. To wkurzające. Razem z Eleną i Bonnie wsiadłyśmy do auta Stefano.
-Damona nie powinno być w domu.-mruknął, odpalając silnik.
Po kilkunastu minutach dotarliśmy do pensjonatu, który okazał się naprawdę wielki, jak i staro urządzony, ale przytulny. Siedzieliśmy w salonie popijając, jakąś cudowną herbatę. Elena miała rację. Ten wypad dobrze mi zrobił. Do salonu, ktoś wszedł. Podejrzewam, że był to brat Stefano. Nie odwracałam wzroku od kubka z herbatą.
-Cóż to się odbywa beze mnie?- spytał.
Serce zabiło mi szybciej.
Odwróciłam wzrok, w strone brata Stefano.
To był on.
Niebieskooki potwór.
Wampir.
Brat Stefano.
Czyli, że Stefano to również... wampir.
Zerwałam się na równe nogi, wylewając przy tym herbatę. Wszystkie spojrzenia, skierowane były w moją strone.
Stałam na przeciwko osoby, która zmieniła moje życie.
-To ty mnie zaatakowałeś.-szepnęłam. -Ty i Stefano jesteście wampirami.
Pobiegłam w strone drzwi, otwierając je.
Uciekłam.

________________

Przeczytałeś/~aś = skomentuj.

poniedziałek, 11 listopada 2013

Rozdział 2 ~ "Szkoła"

Szkoła. Najgorsze miejsce, na ziemi. Gdy odebrałam swój plan zaczęłam przeciskać się przez grupki osób. Specjalnie potrąciłam jedną z bląd dziewczyn w małej grupce.
-Uważaj co robisz, tandeciaro.-warknęła.
-Uważaj co mówisz skarbie, bo możesz stracić te piękne ząbki.-rzuciłam. Zadowolona z jej miny, uśmiechnęłam się idąc dalej. Teraz liczba osób skupiających się na mojej osobíe wzrosła. No tak, jestem nową dziewczyną z nietypowym stylem, który głównie składa się z czarnych ubrań.
Otworzyłam szafkę, wrzucając do niej czarną bluzę. Poprawiłam na ramieniu torbę o kolorze zgniłej zieleni, poczym przyjrzałam się swojemu ubiorze. Czarna koszulka, tego samego koloru spodenki, oraz podarte rajstopy. Na nogach  moje ulubione glany. Moją twarz zdobił za to bardzo mocny czarny makijaż. Na rękach kilka zawieszek,  a na szyi naszyjnik naszyjnik z zawieszką ,S' , która wypełniona jest werbeną.
Zamknęłam szafkę, stwierdzając, że już i tak nie będzie mi potrzebna. Odwróciłam się mając na celu udanie się na lekcje, lecz drogę zatorowała mi wyższa o jakieś 5cm ode mnie brunetka, o brązowych oczach.
-Cześć-uśmiechnęła się lekko. Uniosłam brwi. Nie sądziłam, że ktoś będzie chciał się zadawać.-Jestem Elena-podała mi rękę.
-Skyler-wypowiedziałam moje imię, ściskając jej rękę.
-Co masz pierwsze?
Wygrzebałam z torby swój plan.
-Znienawidzoną przeze mnie historie-jęknęłam.
-Rick jest dobrym nauczycielem. Spodoba ci się.- uśmiechnęła się,odwzajemniłam uśmiech. Zdziwiło mnie to samą.
Elena okazała się miłą dziewczyną. Właśnie z jedzeniem-w moim przypadku z dwoma jabłkami, a jej wielką surówką- zmierzałyśmy do stolika z jej znajomymi. Z daleka widziałam w nim tą blądnynę.
-Jezu, Elena po co nam tutaj ta wywłoka- warknęła, mierząc mnie wzrokiem.
-Caroline!- upomniała ją drobna mulatka, siedząca obok niej. Spojrzałam na nią wdzięcznie. Nie powstrzymałabym się przed zbędnym komentarzem.
-Skyler to jest Caroline, Bonnie, a tam idzie Stefano.- przedstawiła mnie. Spojrzałam w stronę chłopaka. Przystojny, lecz nie mój gust. Stefano podszedł do Eleny muskając jej usta. Mogłam się domyślić, że są parą. Odwróciłam od nich wzrok wbijając go w stół. Mój humor natychmiast się zmienił.
Zazdrościłam osobą mającym drugą połówkę, której sama nie mogę znaleść od 2 lat. Wszyscy twierzą, że jestem dziwna.
Podniosłam swój wzrok na Elene, która patrzała się na mnie wyczekująco.
-Przepraszam, zamyśliłam się.- lekko się uśmiechnęłam.
-Stefano pytał się skąd jesteś.
-Z małego miasteczka, 2 godziny jazdy stąd-stwierdziłam.
-Przepraszam, jeśli ciebie uraże tym pytaniem. Czemu masz taki styl?- spytała cichutko Bonnie.
-Ubieram się tak od 2 lat. Ten ubiór nawiązuje do muzyki, której słucham, jak i do zdarzenia, które wydarzyło się kiedyś.-westchnęłam.
-Jest taki...fascynujący.-rzekła. Wiem, że kłamie. Wiem, że się mnie boi.
-Nie musisz kłamać. - uśmiechnęłam się lekko.
-Gdzie mieszkasz?-spytała Elena.
-U ciotki Carmen.
-O mieszkamy na tej samej ulicy. Twoja ciotka to bardzo wesoła osoba- uśmiechnęła się.
Przytaknęłam.
Reszta rozmowy również opierała się na zadawaniu mi pytań, to przez Bonnie, Elene, Stefano, nawet Caroline się udzieliła co jest dziwne z jej strony.
Dzień minął spokojnie. Nic takie nie wydarzyło się, no oprócz tego że zostałam zaproszona w sobote do Eleny.
Leżałam w łóżku bawiąc się swoimi farbowanymi włosami. W poprzedniej szkole wszyscy mnie unikali, ze względu na mój wygląd. Tutaj już w 1 dniu zyskałam znajomych, którzy wydają się być całkiem okej. Najgorsze jest, że przez cały czas muszę trzymać w sobie tą koszarną tajemnicę. Tajemnicę, której z upływem czasu nie będę mogła wyznać. Nikomu. Uznali by mnie za totalną wariatkę. Znowu czułabym się jak odludek.
Podeszłam do szafki, wyciągając z niej starą paczkę papierosów. Wiedziałam, że jeszcze kiedyś się przyda. Wyszłam na balkon, siadając na huśtawce. Zapaliłam jednego rozkoszując się jego smakiem. Czułam się obserwowana. Spojrzałam na drzewo, gdzie siedział czarny kuruk. Przez krótką chwilę mierzyłam się z ptakiem na wzroki, lecz on po chwili odleciał z gałęzi. Stwierdzając fakt, że jest już póżno wyrzuciłam papierosa i wróciłam do łóżka.

__________________________

Jeźeli przeczytałaś/-eś ~skomentuj.

sobota, 9 listopada 2013

Rozdział 1 ~ "Nowe życie"

Spojrzałam na moją rodzicielkę zawiedzionym wzrokiem, wsiadając do autobusu. Kocham cię mamo wypowiedziałam bezgłośnie, a drzwi autobusu zamknęły się.

Dziewczyna pode mną syknęła czując jak wgryzam się w jej szyję. Po krótkiej chwili krew znajdowała się w mych ustach.
Gdy pożywiłem się, spojrzałem w jej oczy.
-Niczego nie pamiętasz.Wychodziłaś z pracy i zatakował cię grożny pies- rzekłem.
-Niczego nie pamiętam.-powtórzyła.
Odwróciła się i poszła w strone drzwi, wychodząc przez nie. Udałem się po schodach do swojego pokoju. Rzuciłem się na czarne łóżko wsłuchując się w różne głosy. Drzwi pensjonatu otworzyły się.
-Stefano?-krzyknęła Elena. Rzuciłem się biegiem na dół. Przyparłem Elenę do drzwi. Jęknęła.
-Damon-wyszeptała, próbując mnie odepchnąć. Przysunęłem swoje usta do jej ucha.
-Stefano poszedł na polowanie. Teraz jesteśmy sami, moja księżniczko ciemności.-przygryzłem płatek jej ucha. Zadrzała. Musnęłem jej wargi. Słysząc zbliżającego się Stefano wybiegłem z domu kierując się do swojego czarnego mercedesa.

-Dziękuję ciociu za wszystko.-uśmiechnęłam się do niej sztucznie,wędrując do  pokoju, który został mi przydzielony. Weszłam do niego rzucając się na wielkie białe łóżko, z brązową pościelą. Kremowe ściany oraz meble koloru drewnianego sprawiały, że pokuj wydawał się przytulny. Za 2 dni rozpoczęcie roku. Nienawidze tego dnia. Nienawidzę być w centrum uwagi. Czuję się wtedy osaczona tymi wszystkimi spojrzemiami.
Postanawiając, że  rozpakuje się jutro udałam się do łazienki z piżamą. Puściłam wody do wanny, w tym samym czasie podchodząc do niewielkiego lustra. Związałam swoje rude włosy przechodzące pod kolor czerwony, w niechlujnego koka. Wyciągnęłam z kosmetyczki mleczko do demakijażu zmywając z brązowych oczu grubą warstwę ciemnych cieni.
Spojrzałam na wannę. Była prawie pełna. Wyciągnęłam z kosmetyczki kilka zapachowych kulek do kąpieli, które już znajdowały się w wannie. Rozebrałam się zauważając poprawę w swojej figurze. Weszłam do wanny, wciągając przyjemny zapach wanilii.
Po dłuższej chwili woda oziębła. Wypuściłam ją. Nałożyłam na siebie krótkie czarne spodenki oraz tego samego koloru lużną koszulkę.
Wyszłam z łazienki wchodząc do pokoju. Położyłam się do łóżka. Szybko popadłam w objęcia Morfeusza.
ON Biegnie za mną. Odgarniam z twarzy włosy, biegnąc przez las.
Potykam się. ON znajduje się tuż nade mną. Patrze w JEGOjasno niebieskie oczy. WAMPIR uśmiecha się. Zamykam oczy. Potworny ból. Kły wbijające się w moją szyję.

Obudził mnie mój własny krzyk. Usiadłam na łóżku chowając twarz w rękach. Ten sen nie śnił mi się od roku. Myślałam, że już nigdy go nie ujrzę. Myliłam się. Czuje, że coś jest nie tak z tym miastem.

_____________________

Jeżeli przeczytałeś/-aś - skomentuj. :)

piątek, 8 listopada 2013

Prolog

Mieliście tak, że gdy pewnego dnia  wstaliście czuliście się inną osobą?
Ja tak.
Być może to przez wszystkie złe rzeczy krążące wookół mnie. Nie oszukujmy się. Zło istnieje i czycha na nas wszędzie. Przed tym nie uciekniesz. Przed tym nie da się uciec. Wiem co mówię. Nie jestem chora umysłowo. Nie zmyśliłam sobie nic. Mówię prawdę. Wampiry istnieją.  Sama widziałam jak jeden z nich pożywiał się swoją ofiarą. Młodą dziewczyną. Wampir spojrzał na mnie. Rzuciłam się biegiem.
To wydarzyło się 2 lata temu. Od tego czasu nigdzie nie wychodze. Stałam się odludlkiem.  Głównie dlatego matka wysyła mnie do Mystic Falls do ciotki Carmen.

_________________________

Prolog. :)

Jeśli czytasz-skomentuj. :)