poniedziałek, 23 grudnia 2013

Rozdział 9 ~ "Bóg seksu"

Ból. Głowa mi pęka. Boże. Moja. Głowa. Złapałam się za głowę. Usłyszałam śmiech. Otworzyłam oczy i podciągnęłam się do pozycji siedziącej. Moje oczy powędrowały na koniec pokoju, gdzie znajdował się czarny fotel. Siedział w nim Damon. Jego twarz wyglądała inaczej, tak wesoło. Mały uśmiech wstąpił mi na twarz, lecz po chwili zastąpiło go syknięcie. Nim zdążyłam mrugnąć Damon stał przy mnie z jakimiś tabletkami i wodą. Rzuciłam mu wdzięczne spojrzenie i pośpiesznie zarzyłam lek. Po pokoju rozległ się najpiękniejszy dźwięk jaki kiedykolwiek słyszałam. Śmiech Damona. Nie taki chamski, irytujący. Po prostu normalny czysty śmiech. Damon usiadł obok mnie opierając się o ściane.
-Jak się spało mała pijaczko?-rzucił i znów się zaśmiał. Zmrużyłam oczy i spojrzałam na niego. Próbowałam przypomnieć sobie ostatnią noc lecz na marne. Pamiętam tylko jak postanowiłam się upić.
-Nic nie pamiętam.-warknęłam.
-Nie pamiętasz jak latałaś po parku, goniąc smerfy i krasnoludki?-mówiąc, każde słowo przybliżał swoją twarz do mojej.-Nie pamiętasz jak powiedziałaś, że powinniśmy się pocałować?-powiedział z lekkim rozbawieniem, przez co na moją twarz wstąpił lekki rumieniec.-Nie pamiętasz tego jak zaproponowałaś mi sex?-moje oczy rozszerzyły się pod wpływem ostatniego słowa. Czy ja naprawdę coś takiego robiłam? Moją twarz pokrył głębszy odcień czerwieni. Chciałam coś powiedzieć, lecz Damon obrócił nas tak szybko, że dopiero po kilku chwilach zdałam sprawę z tego co się dzieje. Leżałam ''przykuta", bezbronna, a nade mną wisiał Damon. Jego ręce spoczywały na moich nadgarstkach przez co nie miałam możliwości ucieczki.
-Wiesz chętnie skuszę się na twoją propozycję teraz.-potarł swoim nosem mój policzek, na co niechętnie odwróciłam głowę w bok.
-Damon...n-nie- jęknęłam, gdy poczułam jego zimne pocałunki na mojej szyi. Próbowałam wydostać się z jego uścisku, lecz nie mogłam.
-Och, żadnej nie ma z Tobą zabawy księżniczko-mruknął i puścił moje nadgarstki, oraz usiadł znowu na fotelu. Fuknęłam cicho pod nosem i podniosłam się do pozycji siedzącej.
-Mogę wrócić do domu?-spytałam mając dość tego nachalnego seksownego dupka.
-Nie, musimy obgadać sprawę twojej śmierci. Wszyscy są już na dole, czekaliśmy tylko na ciebie.
-M-mojej ś-śmierci?-jęknęłam, na co on przytaknął szczerząc zęby.
Że co kurwa proszę. Nie no zajebiście. Idziemy omówić plan mojej śmierci.
Ja. Pierdole. Mojej. Śmierci. Kurwa.
-Kto jest na dole?
-Elena, Stefan, Bonnie, Matt, Caroline, Tyler.
-Tyler?-zmarszczyłam brwi.
-Wilkołak.-rzucił i powędrował do wyjścia- a no i przy okazji, zapomnieliśmy ci powiedzieć że Bonnie to czarownica.
Co? Wściekłość wzięła nade mną góre, stojąc dwa duże kroki przed Damonem zaczęłam kipieć ze złości.
-Wilkołak, czarownica?-krzyknęłam- to co może kurwa Caroline jest jakimś pieprzonym krasnoludkiem, a Elena smerfem?!-kontynułowałam-Damon mam dość tego pojebanego świata. Wampiry, wilkołaki, czarownice i co jeszcze. Ile mnieliśmie zamiar mnie okła...-nie było dane mi skończyć, gdyż Damon z nienacka wpił się w moje usta. To było niespodziewane. Zawiesiłam swoje ręce na jego szyi i wplątałam palce w jego włosy, za to jego ręce znajdowały się na mojej pupie. Jego język prosił o wejście lecz na to nie pozwoliłam. Zrezygnowany wycofał go lecz po chwili ścisnął moją pupę, z czego wydałam z siebie głośny jęk, a ten wykorzystując okazje wepchał swój język do mojej buzi. Chwycił mnie za biodra i pociągnął do góry, w efekcie czego oplotłam swoje nogi wookoło jego tali. Naparł mną na ściane, przez co moje plecy miały z nią bolesny kontakt. Jego ręce znalazły się pod moją koszulką. Nie protestowałam. Ścisnął swoimi wielkimi łapami moje piersi z czego znów wydaław z siebie jęk.
Nie wiem co by się stało gdyby Caroline nie weszła do pokoju. Pewnie zrobiliśmyby coś co tylko JA bym żałowała. Chociaż...
-Ja...ja nie chciałam...przepraszam.-odpowiedziała speszona. Damon puścił mnie na ziemie, kończąc tym samym pocałunek. Nie zwarzając na to że ledwie łapie oddech i wyglądam jak burak pobiegłam do Caroline, która była u szczytów schodów.
-Caroline!-krzyknęłam. Blondynka natychmiast odwróciła się w moją stronę. Podeszłam do niej.
-Ja...my...my nic nie robiliśmy...to nie miało tak wyglądać-rzuciłam speszona, na co na jej twarz wstąpił uśmiech.
-Nie martw się, nikomu nie powiem. To wcale nie jest takie dziwne, że mu uległa. Przecież jest chodzącym Bogiem seksu.- zachichotała- i wiesz nie jestem krasnoludkiem-rzuciła wesoło. Natychmiast moje zdanie względem jej zmieniło się. Uśmiechnęłam się do niej.
-Choć pójdziemy na dół bo jeszcze sobie coś pomyślą.-chwyciła mnie pod ramie i udałyśmy się do reszty.
Temat mojej śmierci czas zacząć.

____________________________

CZYTASZ=KOMENTUJ.

______________________

TO JAK WIDZICIE NAPISAŁAM MOJE WYPOCINY. Nie podoba mi się ten rozdział, ale dla Was wszystko.
Jest mi trochę smutno, że nikt praktycznie tego nie komentuje, a wyświetlenia z czegoś się biorą.
Więc jeżeli przeczytałaś ten rozdział to napisz komentarz. Chociaż jeden znaczek. Napisz nawet z anonima. 
______________________________

I ponownie wesołych kochani!  <3

Ważne.

WESOŁYCH ŚWIĄT KOCHANI! <3


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Przepraszam Was, ale rozdział pojawi się w okolicach Sylwestra, gdyż mam chwilowy brak weny.


wtorek, 17 grudnia 2013

Rozdział 8 cz.2 ~ "Smerfy,Schowek=Wódka+ Narkotyki."

Moje ciało odmówiło mi posłuszeństwa. Nic do mnie nie docierało. W głowie wciąż latały mi sło a Damona. Nie wierze. Ten sen musiał być jakąś prawdą. Boję się. Tak cholernie. Skuliłam się bardziej w samochodzie, w fotelu. To jest pewne. Ktoś chce mnie skrzywdzić. Nie tylko mnie. Damona, Bonnie, Elene, Stefana. Tak bardzo tego nie chcę.
Zauważyłam, że z dnia na dzień coraz bardziej zaczyna mi zależeć na Nim. To chore wiem. Przecież on jest nieżywy. Martwy, ale wciąż żyje. To są kurwa jakieś jaja. Pieprzone jaja.
To jest prawda.-szepnął głosik w mojej głowie. Wiem, że ma racje. Prawdę, której nie potrafie przyjąć do świadomości.
Poczułam zimną rękę na swojej. Podniosłam głowę i spojrzałam na Damona. Ruch ten sprawił, że zabrał swoją rękę. Wysiadłam z auta człapiąc za Damonem. Gdy tylko znależliśmy się w środku znalazłam się w objęciach Eleny i Bonnie. Wtuliłam się w nie. W końcu bardzo ich potrzebowałam.
-Wszystko się ułoży-szepnęła Elena.
-Przecież wiesz,że to nieprawda.-rzuciłam.
*~
-Nie uciekajcie smerfy-zachichotałam. Rzuciłam się na kolana. Wódkę wymieszaną z narkotykami odstawiłam ostrożnie na trawę.
Pochyliłam się próbując złapać małe niebieskie stworzonke. Spryciuchy schowały się w ziemi. Spojrzałam obok na ławkę. Siedziały na niej krasnoludki.
Zaklaskałam w dłonie, chwyciłam napój, poczym napiłam się go. W podskokach pobiegłam na ławkę.
-Cześć!-krzyknęłam. Te również zaczęły uciekać. -Ej! No nie uciekajcie!-tym razem rzuciłam wódkę i zaczęłam je gonić.
-Skyler?-usłyszałam ochrypły głos. Odrazu go rozpoznałam. Damon.
-Cześć! -zapiszczałam- pomożesz mi złapać te krasnoludki?-zaczęłam gonić za małymi stworzeniami wookoło drzewa.
-Skyler.-Damon położył swoje ręce na moich ramionach i spojrzał mi w oczy.-Jesteś naćpana.
-Co?-westchnęłam- nie jestem naćpana. No może trochę.
-Choć-chwycił mnie za rękę ciągnąc w strone czarnego auta. Zaparłam się nogami, przez co Damon się zatrzymał. - Sky...-westchnął. Podszedł do mnie i chwycił mnie w ramiona. Jak panne młodą.
-Jestem panną młodą. Łiii-pisnęłam, wplątując swoje palce w jego włosy. Damon pokręcił głową i zachichotał. -Powinniśmy się pocałować.-rzuciłam na co jego śmiech się pogłębił.
Doszliśmy do jego samochodu. Raczej to on doszedł. Otworzył drzwi i posadził mnie w fotelu. Bezpiecznie zapiełam pas, ignorując gadanie sprzążki. Spojrzałam na schowek, który patrzył się na mnie.
-Co się patrzysz?-syknęłam.
-Wiesz, że jestem wytworem twojej wyobrażni?-spytał.
Pokręciłam głową.
-Nie-e.-zaprzeczyłam.-gdybyś nie był żywy nie gadał byś ze mną-mruknęłam.
Odwróciłam głowę w strone Damona. Patrzył z rozbawieniem na zaistniałą sytuacje.
-I co ci ciekawego powiedział?-zachichotał.
-Nic.-burknęłam.
Drogę przebyliśmy w ciszy. Nie odzywałam się tylko, dlatego iż byłam zajęta mierzeniem się wzrokami ze schowkiem.
Wyszłam z samochodu i od razu zostałam podniesiona do góry.
-Widze, że spodobało ci się noszenie mnie-zachichotałam.
Nim spostrzegłam znależliśmy się  w łazience. Damon włączył prysznic.
-Jeśli chcesz uprawiać ze mną sex wystarczy poprosić.
-Z miłą chęcią, lecz nie komunikujesz teraz poprawnie.-zaśmiał się i wepchnął mnie pod zimny strumień.

wtorek, 10 grudnia 2013

Rozdział 8 cz. 1 ~ "Niebezpieczeństwo"

Idę przez ulicę. Jest ciemno,zimo i pada. Czuję obecność napastnika za sobą. Przyśpieszam kroku. Odwracam głowę, chcąc sprawdzić jego reakcje. Również przyśpiesza, lecz skręca w jakiś zaułek. Wypuszczam powietrze ze swoich płuc. Odwracam powoli głowę do przodu i staje. Napastnik stoi przede mną. Przybliża się do mnie. Cofam się. Uśmiech wstępuje na jego twarz. Zadrzałam na ten widok. Podszedł do mnie. Zobaczyłam jego twarz. Brązowe oczy przeszywały moją twarz. Odsunęłam się do tyłu. Moje plecy zderzyły się z zimną posadzką. Napastnik zaśmiał się. Przybliżył swoją twarz do mojej.
-Wiesz Skyler muszę ci coś powiedzieć. Niedługo może stać ci się coś niebezpiecznego. Ci oraz osobą, na których ci zależy...np. Damonowi-łzy zebrały się w moich oczach, lecy on to kompletni zignorował.-Wiem, że ci na nim zależy, lecz nie tylko ja to wiem. Ashley, również. I wiesz co, malutka?-otarł łze spływającą po moim policzku.-Nie jesteś tak bezpieczna jak ci się to wydaje. Jest wiele osób czychających na ciebie. Czekają na dobry moment, aby móc ci zrobić krzywdę.Więc lepiej bądż bardziej czujna. -pocałował moją szczęke.-Nikomu masz nie mówić o tej rozmowie. Rozumiesz?
Przytaknęłam. Napastnik bez wachania wbił się  w moją szyję. Krzyknęłam.

Krzyknęłam lecz czyjaś dłoń zamknęła mi usta. Otworzyłam oczy zaszokowana. Spojrzałam na osobe siedzącą na moim łóżku.
-Damon-pisnęłam i oderwałam jego rękę.-Co ty tu robisz?-spytałam siadając.
-Ty...-jęknął. Spojrzałam na niego. W jego oczach nie było, ani odrobiny jego niebieskich tęczówek. Całe były czarne. Zakrył swoje usta dłonią i znalazł się na końcu pokoju.
-Ty krwawisz.-szepnął. Dotknęłam swojej szyji. Podniosłam palce do góry i ujrzałam czerwoną ciecz na swoich palcach. Wystraszona zakryłam cieknącą ranę chusteczką. Damon dalej stał w koncie pokoju zakrywając usta ręką. Zamknęłam oczy mając na celu odgonienie łez.
Pewna swojej wygranej otworzyłam oczy. Pisnęłam, gdy ujrzałam Damona siedzącego na moim łóżku. Jego oczy były już praktycznie normalne.
-Co ci się stało?-ściągnął brwi.
-Nie wiem.-wydukałam.
-Co ci się śniło?-westchnęłam. Nie mogłam mu powiedzieć. Nie mogłam.
-Nie mogę.-szepnęłam.
-Co nie możesz?!-warknął.-Skyler to tylko sen mów.-wstał.
Chcąc mu się postawić, również wstałam. Niestety górował nade mną wzrostem.
-Nie.
-Skyler, powiedz.
-Nie.
-Skyler...
-Nie.
-Kurwa, Skyler mów.
Westchnęłam.
-Nie.
-Skyler!
-Nie. Damon. Nie.
-Powiedz mi bo inaczej tego pożałujesz.
-Trudno.
Stanął bliżej mnie i położył swoje ręce na moje ramiona. Pchnął mnie na łóżko, na co moje oczy same się powiększyły. Oparł swoje ręce po bokach mojej głowy i pochylił się nade mną. Jego oddech szczypał mój policzek. Zrobił coś czego się nie spodziewałam. Potarł swoim nosem o mój. Dalsze wydarzenia również były zaskokiem. Pocałował delikatnie moje wargi. Chciałam oddać pocałunek, lecz oderwał się od moich ust odbierając swój telefon.
-U Skyler-warknął.-Dobrze zaraz będziemy. -i rozłączył się.
Pochylił się nad moim uchem.
-Ubieraj się księżniczko. Jedziemy do pensjonatu.
-Po co?-wyszeptałam.
-Bo musimy.
-Damon, ale po co?
-Nie powiem ci.-warknął.
-Proszę...-spojrzałam w jego oczy. Nadal nade mną leżał.
Pokręcił głową. Podniosłam swoją głowę do góry, poczym nieśmiało dotknęłam swoim policzkiem jego.
-Powiedz.
Westchnął.
-Ktoś chce cię zabić.

______________
Brak czasu. Przepraszam.

CZYTASZ-KOMENTUJ.

sobota, 7 grudnia 2013

WAŻNE.

Cześć. Mam chwilowy brak weny, więc nie wiem kiedy dodam nowy rozdział.

NO I ZAPRASZAM NA NOWEGO BLOGA:
                 KLIK