Ból. Głowa mi pęka. Boże. Moja. Głowa. Złapałam się za głowę. Usłyszałam śmiech. Otworzyłam oczy i podciągnęłam się do pozycji siedziącej. Moje oczy powędrowały na koniec pokoju, gdzie znajdował się czarny fotel. Siedział w nim Damon. Jego twarz wyglądała inaczej, tak wesoło. Mały uśmiech wstąpił mi na twarz, lecz po chwili zastąpiło go syknięcie. Nim zdążyłam mrugnąć Damon stał przy mnie z jakimiś tabletkami i wodą. Rzuciłam mu wdzięczne spojrzenie i pośpiesznie zarzyłam lek. Po pokoju rozległ się najpiękniejszy dźwięk jaki kiedykolwiek słyszałam. Śmiech Damona. Nie taki chamski, irytujący. Po prostu normalny czysty śmiech. Damon usiadł obok mnie opierając się o ściane.
-Jak się spało mała pijaczko?-rzucił i znów się zaśmiał. Zmrużyłam oczy i spojrzałam na niego. Próbowałam przypomnieć sobie ostatnią noc lecz na marne. Pamiętam tylko jak postanowiłam się upić.
-Nic nie pamiętam.-warknęłam.
-Nie pamiętasz jak latałaś po parku, goniąc smerfy i krasnoludki?-mówiąc, każde słowo przybliżał swoją twarz do mojej.-Nie pamiętasz jak powiedziałaś, że powinniśmy się pocałować?-powiedział z lekkim rozbawieniem, przez co na moją twarz wstąpił lekki rumieniec.-Nie pamiętasz tego jak zaproponowałaś mi sex?-moje oczy rozszerzyły się pod wpływem ostatniego słowa. Czy ja naprawdę coś takiego robiłam? Moją twarz pokrył głębszy odcień czerwieni. Chciałam coś powiedzieć, lecz Damon obrócił nas tak szybko, że dopiero po kilku chwilach zdałam sprawę z tego co się dzieje. Leżałam ''przykuta", bezbronna, a nade mną wisiał Damon. Jego ręce spoczywały na moich nadgarstkach przez co nie miałam możliwości ucieczki.
-Wiesz chętnie skuszę się na twoją propozycję teraz.-potarł swoim nosem mój policzek, na co niechętnie odwróciłam głowę w bok.
-Damon...n-nie- jęknęłam, gdy poczułam jego zimne pocałunki na mojej szyi. Próbowałam wydostać się z jego uścisku, lecz nie mogłam.
-Och, żadnej nie ma z Tobą zabawy księżniczko-mruknął i puścił moje nadgarstki, oraz usiadł znowu na fotelu. Fuknęłam cicho pod nosem i podniosłam się do pozycji siedzącej.
-Mogę wrócić do domu?-spytałam mając dość tego nachalnego seksownego dupka.
-Nie, musimy obgadać sprawę twojej śmierci. Wszyscy są już na dole, czekaliśmy tylko na ciebie.
-M-mojej ś-śmierci?-jęknęłam, na co on przytaknął szczerząc zęby.
Że co kurwa proszę. Nie no zajebiście. Idziemy omówić plan mojej śmierci.
Ja. Pierdole. Mojej. Śmierci. Kurwa.
-Kto jest na dole?
-Elena, Stefan, Bonnie, Matt, Caroline, Tyler.
-Tyler?-zmarszczyłam brwi.
-Wilkołak.-rzucił i powędrował do wyjścia- a no i przy okazji, zapomnieliśmy ci powiedzieć że Bonnie to czarownica.
Co? Wściekłość wzięła nade mną góre, stojąc dwa duże kroki przed Damonem zaczęłam kipieć ze złości.
-Wilkołak, czarownica?-krzyknęłam- to co może kurwa Caroline jest jakimś pieprzonym krasnoludkiem, a Elena smerfem?!-kontynułowałam-Damon mam dość tego pojebanego świata. Wampiry, wilkołaki, czarownice i co jeszcze. Ile mnieliśmie zamiar mnie okła...-nie było dane mi skończyć, gdyż Damon z nienacka wpił się w moje usta. To było niespodziewane. Zawiesiłam swoje ręce na jego szyi i wplątałam palce w jego włosy, za to jego ręce znajdowały się na mojej pupie. Jego język prosił o wejście lecz na to nie pozwoliłam. Zrezygnowany wycofał go lecz po chwili ścisnął moją pupę, z czego wydałam z siebie głośny jęk, a ten wykorzystując okazje wepchał swój język do mojej buzi. Chwycił mnie za biodra i pociągnął do góry, w efekcie czego oplotłam swoje nogi wookoło jego tali. Naparł mną na ściane, przez co moje plecy miały z nią bolesny kontakt. Jego ręce znalazły się pod moją koszulką. Nie protestowałam. Ścisnął swoimi wielkimi łapami moje piersi z czego znów wydaław z siebie jęk.
Nie wiem co by się stało gdyby Caroline nie weszła do pokoju. Pewnie zrobiliśmyby coś co tylko JA bym żałowała. Chociaż...
-Ja...ja nie chciałam...przepraszam.-odpowiedziała speszona. Damon puścił mnie na ziemie, kończąc tym samym pocałunek. Nie zwarzając na to że ledwie łapie oddech i wyglądam jak burak pobiegłam do Caroline, która była u szczytów schodów.
-Caroline!-krzyknęłam. Blondynka natychmiast odwróciła się w moją stronę. Podeszłam do niej.
-Ja...my...my nic nie robiliśmy...to nie miało tak wyglądać-rzuciłam speszona, na co na jej twarz wstąpił uśmiech.
-Nie martw się, nikomu nie powiem. To wcale nie jest takie dziwne, że mu uległa. Przecież jest chodzącym Bogiem seksu.- zachichotała- i wiesz nie jestem krasnoludkiem-rzuciła wesoło. Natychmiast moje zdanie względem jej zmieniło się. Uśmiechnęłam się do niej.
-Choć pójdziemy na dół bo jeszcze sobie coś pomyślą.-chwyciła mnie pod ramie i udałyśmy się do reszty.
Temat mojej śmierci czas zacząć.
____________________________
CZYTASZ=KOMENTUJ.
______________________
TO JAK WIDZICIE NAPISAŁAM MOJE WYPOCINY. Nie podoba mi się ten rozdział, ale dla Was wszystko.
Jest mi trochę smutno, że nikt praktycznie tego nie komentuje, a wyświetlenia z czegoś się biorą.
Więc jeżeli przeczytałaś ten rozdział to napisz komentarz. Chociaż jeden znaczek. Napisz nawet z anonima.
______________________________
I ponownie wesołych kochani! <3