wtorek, 17 grudnia 2013

Rozdział 8 cz.2 ~ "Smerfy,Schowek=Wódka+ Narkotyki."

Moje ciało odmówiło mi posłuszeństwa. Nic do mnie nie docierało. W głowie wciąż latały mi sło a Damona. Nie wierze. Ten sen musiał być jakąś prawdą. Boję się. Tak cholernie. Skuliłam się bardziej w samochodzie, w fotelu. To jest pewne. Ktoś chce mnie skrzywdzić. Nie tylko mnie. Damona, Bonnie, Elene, Stefana. Tak bardzo tego nie chcę.
Zauważyłam, że z dnia na dzień coraz bardziej zaczyna mi zależeć na Nim. To chore wiem. Przecież on jest nieżywy. Martwy, ale wciąż żyje. To są kurwa jakieś jaja. Pieprzone jaja.
To jest prawda.-szepnął głosik w mojej głowie. Wiem, że ma racje. Prawdę, której nie potrafie przyjąć do świadomości.
Poczułam zimną rękę na swojej. Podniosłam głowę i spojrzałam na Damona. Ruch ten sprawił, że zabrał swoją rękę. Wysiadłam z auta człapiąc za Damonem. Gdy tylko znależliśmy się w środku znalazłam się w objęciach Eleny i Bonnie. Wtuliłam się w nie. W końcu bardzo ich potrzebowałam.
-Wszystko się ułoży-szepnęła Elena.
-Przecież wiesz,że to nieprawda.-rzuciłam.
*~
-Nie uciekajcie smerfy-zachichotałam. Rzuciłam się na kolana. Wódkę wymieszaną z narkotykami odstawiłam ostrożnie na trawę.
Pochyliłam się próbując złapać małe niebieskie stworzonke. Spryciuchy schowały się w ziemi. Spojrzałam obok na ławkę. Siedziały na niej krasnoludki.
Zaklaskałam w dłonie, chwyciłam napój, poczym napiłam się go. W podskokach pobiegłam na ławkę.
-Cześć!-krzyknęłam. Te również zaczęły uciekać. -Ej! No nie uciekajcie!-tym razem rzuciłam wódkę i zaczęłam je gonić.
-Skyler?-usłyszałam ochrypły głos. Odrazu go rozpoznałam. Damon.
-Cześć! -zapiszczałam- pomożesz mi złapać te krasnoludki?-zaczęłam gonić za małymi stworzeniami wookoło drzewa.
-Skyler.-Damon położył swoje ręce na moich ramionach i spojrzał mi w oczy.-Jesteś naćpana.
-Co?-westchnęłam- nie jestem naćpana. No może trochę.
-Choć-chwycił mnie za rękę ciągnąc w strone czarnego auta. Zaparłam się nogami, przez co Damon się zatrzymał. - Sky...-westchnął. Podszedł do mnie i chwycił mnie w ramiona. Jak panne młodą.
-Jestem panną młodą. Łiii-pisnęłam, wplątując swoje palce w jego włosy. Damon pokręcił głową i zachichotał. -Powinniśmy się pocałować.-rzuciłam na co jego śmiech się pogłębił.
Doszliśmy do jego samochodu. Raczej to on doszedł. Otworzył drzwi i posadził mnie w fotelu. Bezpiecznie zapiełam pas, ignorując gadanie sprzążki. Spojrzałam na schowek, który patrzył się na mnie.
-Co się patrzysz?-syknęłam.
-Wiesz, że jestem wytworem twojej wyobrażni?-spytał.
Pokręciłam głową.
-Nie-e.-zaprzeczyłam.-gdybyś nie był żywy nie gadał byś ze mną-mruknęłam.
Odwróciłam głowę w strone Damona. Patrzył z rozbawieniem na zaistniałą sytuacje.
-I co ci ciekawego powiedział?-zachichotał.
-Nic.-burknęłam.
Drogę przebyliśmy w ciszy. Nie odzywałam się tylko, dlatego iż byłam zajęta mierzeniem się wzrokami ze schowkiem.
Wyszłam z samochodu i od razu zostałam podniesiona do góry.
-Widze, że spodobało ci się noszenie mnie-zachichotałam.
Nim spostrzegłam znależliśmy się  w łazience. Damon włączył prysznic.
-Jeśli chcesz uprawiać ze mną sex wystarczy poprosić.
-Z miłą chęcią, lecz nie komunikujesz teraz poprawnie.-zaśmiał się i wepchnął mnie pod zimny strumień.

2 komentarze:

  1. Eh... Smerfy, wóda, narkotyki = Seks z Damon'em Salvatore. :D ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie no boskie. Smerfy, krasnoludki i ten schowek. Leje ze śmiechu. Boski :)

    OdpowiedzUsuń