Po udanej próbie, włożenia małego kolczyka do nosa, rozczesałam swoje sięgające do połowy pleców włosy. Maznęłam twarz jasnym podkładem. Na powieki naniosłam srebny cień do powiek, a na usta jasną szminkę. Wytłuszowałam swoje rzęsy pogrubiającym tłuszem. Narzuciłam czarną skórzaną kurtkę i byłam gotowa do wyjścia. W tym samym momencie rozległ się dzwonek do drzwi. Zbiegłam po schodach, wydając przy tym niezły odgłos.
-Wychodzę!-krzyknęłam, mając na celu powiadomienie ciotki.
Otworzyłam drzwi, w których stała Elena. Przytuliłam ją.
-Cześć-uśmiechnęła się.
-Hej- również się uśmiechnęłam.
Wsiadłyśmy do jej samochodu, w którym siedziała już Bonnie, z którą także się przywitałm.
Zaprzyjżniłam się z nimi. Tak wiem, że to dziwne, bo znamy się niecały tydzień ale połączyła nas tajemnicza więż.
Elena zatrzymała swoje auto przed jedynym barem w tym miasteczku. Wysiadłyśmy, śmiejąc się z Caroline, która już zaczyna przygotowania do balu jesiennego.
Weszłyśmy do baru, w którym panowała miła atmoswera. Dosiadłyśmy się do Stefano.
Wieczór głównie minął nam na śmiechach i wygłupach. Czułam się dobrze w ich towarzystwie. Taka akceptowana.
W pewnej chwili musiałam wyjść do łazienki. Zostawiłam parę oraz Bonnie i udałam się do niej. W łazience wisiało wielkie lustro, do którego podeszłam. Poprawiłam włosy, przeczesując je palcami.
Gdy załatwiłam to co miałam do załawienia, wróciłam spowrotem do stolika.
Około godziny 23, pożegnałam się z dziewczynami, oraz Stefano.
Wracałam ciemną uliczką, czując jak ktoś za mną idzie. Przyśpieszyłam, na marne. Zostałam przygnieciona przez ciało napastnika do zimnego muru. Spojrzałam w jego oczy. Te same. Te jasnoniebieskie. Boże... To ten wampir. Wampir... Moje serce zaczęło bić szybciej niż powinno.
-Witaj, kochanie-szepnął do mojego ucha. Zadrzałam.
-Czego chcesz?- wyszeptałam.
-Będziesz moją kolejną ofiarą, kwiatuszku.- rzucił, przybliżając swoją twarz do mojej szyi.
Umrę.
Potworna bestia wbiła w moją szyję kły. Krzyknęłam. Ogromny bół przeszedł moje ciało, z każdym łykiem krwi. Moje ciało odmówiło mi posłuszeństwa. Zemdlałam w rękach besti.
*
Blade światlo okropnie raziło moje oczy, za każdym razem gdy je otworzyłam. Podjęłam ostatnią próbę. Światło nie było już tak rażące. Znajdowałam się w szpitalu.
ON mnie zaatakował.
Dotknęłam swojej szyi. Znajdował się na niej opatrunek. Czyli to prawda. Nie wymazał mi pamięci. Nie mógł. Posiadałam werbenę. Teraz mogę to wszystkim opowiedzieć, ale kto mi uwierzy? Właśnie. Nikt. Znowu będę to trzymała w sobie.
Drzwi otworzyły się. Do sali weszła Elena.
-Jak się czujesz?-szepnęła, a jej wzrok powędrował na moją szyję.
-Nijak-rzuciłam.-Co mi się stało?
-Zaatakował cię ogrony pies.
Prychnęłam. Naprawdę, kto uwierzy w takie bajeczki. Napewno nie ja. Ja znam tą jebaną, okrutną prawdę. Zostałam zaatakowana. Zaatakowana przez wampira.
*
-Napewno dobrze się czujesz?-głos ciotki Carmen wyrażał troskę.
-Tak, ciociu napewno.- wymusiłam słaby uśmiech, chwytając swoją torbę.-Pa-pocałowałam ją w policzek, wychodząc do szkoły.
Oczywiście znów będę tematem rozmów. O ataku grożnego psa na moją osobę huczały gazety. Ciotka, pozwoliła zostać mi w domu tydzień, lecz ten tydzień minął za szybko. Nie chciałam wybierać się do szkoły. Po prostu się bałam.
W szkole wszystkie wzroki kierowane były w moją stronę. Ścisnęłam mocniej ramie Eleny. Proszę bardzo Skyler Grey pokazuje swój strach.
-Po lekcjach pojedziemy do Stefano. Tam odpoczniesz, zrelaksujesz się. Dobrze?-zaproponowała Elena. Kiwnęłam głową.
Lekcje były koszmarem. Każdy nauczyciel wypytywał się o to jak się czuję. Traktowali mnie jak jakąś upośledzoną. To wkurzające. Razem z Eleną i Bonnie wsiadłyśmy do auta Stefano.
-Damona nie powinno być w domu.-mruknął, odpalając silnik.
Po kilkunastu minutach dotarliśmy do pensjonatu, który okazał się naprawdę wielki, jak i staro urządzony, ale przytulny. Siedzieliśmy w salonie popijając, jakąś cudowną herbatę. Elena miała rację. Ten wypad dobrze mi zrobił. Do salonu, ktoś wszedł. Podejrzewam, że był to brat Stefano. Nie odwracałam wzroku od kubka z herbatą.
-Cóż to się odbywa beze mnie?- spytał.
Serce zabiło mi szybciej.
Odwróciłam wzrok, w strone brata Stefano.
To był on.
Niebieskooki potwór.
Wampir.
Brat Stefano.
Czyli, że Stefano to również... wampir.
Zerwałam się na równe nogi, wylewając przy tym herbatę. Wszystkie spojrzenia, skierowane były w moją strone.
Stałam na przeciwko osoby, która zmieniła moje życie.
-To ty mnie zaatakowałeś.-szepnęłam. -Ty i Stefano jesteście wampirami.
Pobiegłam w strone drzwi, otwierając je.
Uciekłam.
________________
Przeczytałeś/~aś = skomentuj.
Fajnie się czyta. Akcja się kręci. Nawet bardzo szybko... Pisz sobie pisz spokojnie. Nie przejmuj się. Rozdział się w końcu zapisze :D Nadal Ci nie wybaczyłam, że usunęłaś tamte blogi i... że ja się napociłam, żeby napisać ten wyczerpujący komentarz, a Twoja Osoba nie śmiała go przynajmniej zapisać. pff :D XD Tak więc jak już mówiłam... Pisz sobie pisz. Nie będę zapraszać na następny rozdział do mnie, bo nie wiem kiedy go zapiszę :D No i no... To wszystko :D :)
OdpowiedzUsuńJaki fajny. Teraz nie będę mogła się doczekać następnego rozdziału. Naprawdę musiałaś skończyć w takim momencie.
OdpowiedzUsuńOgólnie rzecz ujmując. Bardzo mi sie podoba Twoje nowe opowiadanie :)
Zapraszam do mnie na nowości :)
P.S. Wyłącz poproszę to coś na udowadnianie, że nie jestem robotem... pfu.. automatem.