poniedziałek, 25 listopada 2013

Rozdział 7 ~ "Bal."

Smutek i ból. Najgorsze uczucia kojące się w tej chwili we mnie. Dzisiejszego wieczora odbywa się bal jesienny. Nie pójdę na niego. Po pierwsze: Nikt mnie nie zaprosił.
Po drugie: Nie chce na niego iść.
Po trzecie: Nawet moi przyjaciele nie zaproponowali mi abym z nimi poszła.
Podkuliłam nogi pod brodę, poczym szczelniej przykryłam się kocem. Upiłam łyk mojej herbaty. Dopiero godzina 16, a na dworze jest przeklencie zimno i ciemno. Z tego co wiem bal zaczyna się za 2 godziny.
Spojrzałam na drzewo gdzie siedział czarny kruk. Kruk ten od kilku dni pojawia się przed moim domem na tym drzewie. Mam dziwną schize, że to Damon. Przecież, to bezsensowne.
Na myśl o Damonie moje serce przyśpieszyło, a do oczu napłynęły łzy. Nie widziałam go od naszego pocałunku. Nawet nie wiem czy można tak to nazwać. Przecież on tylko musnął moje wargi, przecież to nic nie znaczyło.
Chciałabym, aby to nic nie znaczyło, ale...
Nie,to kurwa musiało znaczyć dużo. Nienawidze siebie. Nienawidze go. Nienawidze wszystkich.
Spojrzałam jeszcze raz na kruka. Patrzył się na mnie swoimi niebieskimi oczami, wyrażającymi... Nic.
Po moim policzku spłynęła łza. Wciąż patrząc na kruka, otarłam ją.
-Zależy mi na tobie, Damon.-szepnęłam i wróciłam do pokoju. No cóż. Zaczyna się zajebisty wieczór.
*~
Godzina 00.20

Przebrana w wygodne ciuchy, szarą długą koszulkę z logo AC/DC, czarne leginsy i puchate czarne skarpetki. Na mojej twarzy widniał lekki makijaż, składający się z kresek na powiekach, tłuszu oraz białego cienia. Swoje falowane włosy zaplotłam w warkocza na bok.
Ciocia 3 razy w ciągu tego wieczoru przychodziła do mnie. Kocham ją, ale jest zbyt opiekuńcza. Odstawiłam książkę, na której w ogóle się nie skupiłam, na półkę, z której chwyciłam 4 już dzisiaj herbatę.
Ktoś zapukał w szybę. Bałam się odwrócić w tamtą stronę. Jeżeli to Damon to nie wiem jak stanę z nim twarzą w twarz. Wpatrywałam się tempo w ściane, póki nie usłyszałam TEGO głosu.
-Skyler...-szepnął. Moje serce zwiększyło swoje tempo o 4 razy szybsze. Z kubkiem w rękach, nadal wpatrywałam się w ściane.
-Wejdź-szepnęłam. Wiem, że popełniłam ogromny błąd zapraszając go do swojego domu. Drzwi balkonowe otworzyły się, o czym swiadczył lekki podmuch wiatru, który wdarł się do środka. Odstawiłam kubek na szafkę i zamknęłam oczy. Materac obok mnie ugiął się, co świadczyło o tym, że Damon siedzi obok mnie.
-Po co przyszedłeś?-szepnęłam.
-Nie przyszłaś na bal, więc przyszedłem do ciebie.
Zmarszczyłam brwi.
-Nie rozumiem-otworzyłam oczy. Damon chwycił mnie za rękę, przez co przyjemny dreszcz przeszedł moje ciało. Włączył jakąś powolną piosenkę w swoim telefonie,postawił go na biórko i pociągnął mnie na środek mojego pokoju. Położył moje ręce na swojej szyji, a jego ręce powędrowały na moją talie. Zaczeliśmy się kołysać, w rytm muzyki. Musiało to wylądać komicznie. On w garniturze, ja w lużnych ciuchach.
Oparłam swoją głowe o jego klatke piersiową.
-Przepraszam-szepnął.
-Damon, nie masz za co. To co powiedziałeś to sama prawda, więc nie musisz.-jego ręce mocniej ścisnęły się na mojej tali, co spowodowało kolejne dreszcze.
-Skyler-zatrzymał się. Puścił moją talie, i położył swoje ręce na moje policzki, każąc tym gestem spojrzeć sobie w oczy.- powiedziałem to pod wpływem emocji. Nie powinnaś się tym przejmować. Myślałem, że jestes twarda, lecz się myliłem. Jesteś jak porcelanowa lalka, trzeba się z tobą delikatnie obnosić, bo inaczej można ciebie skrzywdzić. Chwile patrzyliśmy sobie w oczy.
Odwróciłam wzrok od jego osoby. Usiadłam na łóżko.
-Skąd wiesz o wampirach?-spytał opierając się o szafkę.
Wiedziałam, że kiedyś to pytanie znowu padnie z ust moich znajomych. Musiałam się otworzyć.
-Dokładnie 2 lata temu, widziałam jak ty pożywiasz się swoją ofiarą. To żle wpłynęło na moje życie. Tej samej nocy, przyśnił mi się sen. Miałam sny...nazwijmy je ostrzegawczymi. Śniło mi się jak bronić przed wampirami i dużo więcej. Zaciekawiona tym tematem zaczęłam szperać w internecie. Znalazłam dużo prawdy, oraz dużo mitów. Przydało mi się to bo jak widać poznałam dwa wampiry.-spóściłam swój wzrok na podłogę, bawiąc się nerwowo palcami. Między nami była cisza, która wyjątkowo mi przeszkadzała.
-Nie musisz wracać na bal?-rzuciłam od niechcenia.
-Muszę, ale nie chcę. - spojrzałam na niego zdezorientowana. Uśmiechnął się i rzucił na moje łóżko.
Prychnęłam.
-Chcesz to sobie leż, rozumiem, że mam bardzo wygodne łóżko. Jakby co idę pod prysznic.
Nie czekając na odpowiedz, wyszłam z pokoju, udając się do łazienki. Zmyłam makijaż, rozebrałam się i weszłam pod prysznic.
Po 15 minutach ze strachem w oczach rozglądałam się po łazience, szukając czegokolwiek do założenia. Nie zabrałam piżamy. Ubrałam czarną bieliznę, opatuliłam się szczelnie ręcznikiem i wyszłam z łazienki. Mam nadzieje, że Damona już nie będzie. Otworzyłam drzwi i ujrzałam pusty pokuj. Zwinnym ruchem ściągnęłam z siebie ręcznik, podchodząc do szafy.  W pewnej chwili poczułam chłodne ręce łapiące moją pupę. Pisnęłam.
-Damon-wydukałam, czując jak się rumienie.-myślałam, że ciebie nie ma.
Nie odpowiedział. Odwruciłam się w jego strone. Pożerał mnie wzrokiem.  Spuściłam głowę, lecz nie na długo. Damon uniósł palcem, mój podbrudek. Spojrzałam w jego oczy. Chciałam coś powiedzieć, lecz zatkał mi usta pocałunkiem. Zdziwiona nie oddawałam jego pocałunków. Oderwał się ode mnie, ze zmarszczonymi brwiami. I wtedy coś zrozumiałam.
Wpiłam się w jego usta, wplątując swoje ręce, w jego gęste czarne włosy. Odwzajemniał moje pocałunki. Przyparł mnie do ściany, nadal całując. Jego ręce błąkały się po moich plecach. Zjechał ustami na moją szyję. Całował ją, w pewnym momencie zatrzymał się, a ja poczułam jak jego zęby się wydłużają.
-Tak-szepnęłam i już po chwili poczułam lekki ból. Nie był on mocny jak za ostatnimi razami. Był on jak uszczypnięcie.
Damon oderwał się od mojej szyi. Moje oczy rozszeżyły się, orientując co się stało.
Oddałam krew Damonowi. Dobrowolnie.
-Wyjdż-szepnęłam. Chwile przyglądał mi się, lecz po chwili zniknął.

______________
Czytasz-komentuj.

1 komentarz: